Pięciu znajomych na imprezie – przypowieść
W barze przy wódce spotkało się pięciu kumpli – artysta, sportowiec, filozof, zwykły człowiek i imprezowicz.
Artysta mówi:
-Wreszcie listopad! Wreszcie można nurzać się w odmętach egzystencjalnego bezsensu żywota! Wreszcie ciemno, wreszcie pada! To nam pokazuje sedno hasła „memento mori”, bo i tak wszystko zginie! Jakże dobrze pojmował to sam Beksiński, jakże dobrze czują to artystyczne dusze! Ten, kto nie jest artystą, zwyczajnie tego nie zrozumie!

Sportowiec aż zakrztusił się szejkiem proteinowym i oburzony odparł mu:
-Taa, Wam artystom to dyscypliny brakuje! Kiedy Ty spałeś dziś w sobotę do godziny 12, to ja już wracałem z siłowni! Wstałem o godzinie 6, szybkie białkowe śniadanie, potem prysznic, suplementy i odżywki, i już biegałem! I to godzinę czasu! Potem dwie godziny na maxa pod okiem mojego trenera, no i siłka! Nie ma że boli, nie ma że strzyka, piątek świątek i niedziela na treningu, jeśli chce się coś osiągnąć. Na tym właśnie polega dyscyplina! Sportowiec to potrafi i ze złamaną nogą wystartować w zawodach!

Filozof, sącząc kolejną już szklanicę whiskey, w tym czasie patrzył się w zapłakaną od listopadowego deszczy szybę, rozświetloną barowymi światłami. Przysłuchiwał się tej rozmowie z nieukrywaną dozą szydery, i z cynicznym uśmiechem odparł:
-A skąd Wy w ogóle wiecie, co jest w życiu ważne? Jaki jest sens tego życia, naszego pobytu na tej planecie spływającej zewsząd łzami? Skąd Wy wiecie, czy to, co przeżywacie i odczuwacie, jak i w ogóle całe życie, jest rzeczywiste? Czy zastanawialiście się nad tym? Nad sensem naszej egzystencji? Nad etyką i wartościami duchowymi? I tak skończymy w ziemi, tej ziemi, jak to zauważył artysta!

Zwykły człowiek przerwał dialog z oburzeniem, sącząc piwo:
-Ha, do roboty lepiej byście się wzięli! Ty artysto inżynierku popracowałbyś u nas na produkcji, to zobaczyłbyś, co to prawdziwa praca! A jutro niedziela, to kto do kościoła pójdzie, no kto!?

Imprezowicz, popijając kolorowego drinka z palemką, nagle wyrwał się ze stanu pół-snu, pół-katatonii, i zaskoczył:
-Aj tam, życia to ma być zabawą, co Wy za ponure klimaty wkręcacie, co? Dawaj, stawiam kolejkę dla wszystkich, co tam lubicie, co w duszy gra! A Ty artysta, co żeś za słabe piguły załatwił? Dawaj jeszcze jedną, skadżeś taki gówniany towar wytrzasnął?

I tak minął sobotni wieczór. Pięć ludzi, pięć zgoła odmiennych typów osobowości, spotkali się jak co tydzień w lokalnej spelunie, by powspominać dawne czasy, a w stanie nietrzeźwości – snuć śmiałe plany na przyszłość. Które ziścić się nie mogą, bo niedzielny poranek i dotkliwy listopadowy kac spowija jak mgła, przypominając wszystkim o nieubłaganej, twardej rzeczywistości żywota. 😉
Autor: Jarek Kefir
P.S. Jeśli chcesz więcej takich tekstów – wesprzyj moją niezależną działalność darowizną. Działam poza systemem i bez sponsorów – dzięki Tobie mogę publikować prawdę bez cenzury.
-NR KONTA: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
-BLIK: 886 489 463
-BUY COFFE: [Kliknij tu]
-PAYPAL: [Kliknij tu]



Dodaj komentarz