Dwa popularne mity duchowości: bambinizm i zepsuta cywilizacja białych
W części środowisk rozwojowych, powiązanych z doktrynami ezoterycznymi, ekologicznymi czy antysystemowymi, bardzo popularne są dwa mity, które są usilnie bronione, ale które bardzo łatwo jest obalić, używając logiki jak i przedstawiając FAKTY.
Pierwszy mit to przekonanie, że świat ludzi jest zdegenerowany i zepsuty, a tylko zwierzęta potrafią kochać bezwarunkowo. Taka postawa nazywana jest „bambinizmem” od bajowej sarenki Bambi, i często jest związana z rozczarowaniem światem ludzi i z nienawiścią do własnego gatunku. Drugi mit to myślenie, że oparta na grece i chrześcijaństwie cywilizacja białego człowieka jest zepsuta, zdegenerowana i oparta na materializmie, a prawdziwą mądrość i prawdziwą duchowość mają ludy bardziej prymitywne, na przykład Indianie czy Aborygeni.
Zwierzę kocha Ciebie, częściowo przez to, że uważa Cię za silniejszego i się Tobie podporządkowuje. Gdyby Twój pies, o ile jest duży, nagle uznał, że zechce być samcem alfa w rodzinnym stadzie, to najpierw by Cię podgryzał, prowokował, był nieposłuszny, a potem w miarę eskalacji takich zachowań, nagle pogryzłby Cię na serio, tak jak to zwierzęta mają w zwyczaju, gdy walczą w stadzie o władzę. Zaś Twój kot, gdyby go powiększyć na drodze genetycznych modyfikacji do rozmiaru tygrysa, to zapewne potraktowałby Cię tak, jak traktuje on słabszą mysz. Zacząłby Cię gryźć, męczyć, jednym słowem torturować (bo koty robią tak z myszami) a potem by Cię zjadł. Tak zresztą robią lwy, tygrysy czy lamparty, które są kotowatymi, z ludźmi. W Polsce w rejonach gdzie mieszkają wilki czy niedźwiedzie też incydentalnie to się zdarza. Wiem, że to jest bardzo przykre dla różnych zwierzolubów i osób walczących o godne traktowanie zwierząt, ale to są prawa natury, udowodnione naukowo.
Zwierzę więc kocha Cię bezwarunkowo, bo uznało Cię za przywódcę stada. I dlatego okazuje Ci też coś w rodzaju empatii i miłości. Zaś w naturze, gdy zwierzęta grupują się w stada, wygląda to zgoła inaczej. Po pierwsze, zwierzęta w stadzie non stop rywalizują o pozycję w nim. Podgryzają się, tratują kopią, szarpią. Osobniki będące na dole hierarchii stadnej, tak zwane omegi, są nękane tak samo, jak w ludzkich stadach zwanych klasami szkolnymi nęka się słabszych. To jest dokładnie ten sam mechanizm, oparty na rdzeniu zwierzęcym. U ludzi dopiero potem, w miarę rozwoju mentalnego, jak i przez oddziaływanie cywilizacji, kultury, norm społecznych, religii, ideologii, wpływu rodziny i ogólnie rozumianej socjalizacji, te zachowania mają, przynajmniej w definicji, ustąpić miejsca empatii. Po drugie, zwierzęta nawzajem się zagryzają i zjadają. Drapieżnik zjada mniejszego drapieżnika lub roślinożercę. I są to czyny bezwzględne i okrutne. Są to morderstwa. U ludzi postawa drapieżcy nazywa się psychopatią i jest poddawana krytyce i restrykcjom prawnym. U zwierząt jest to normą, zarówno w obrębie danego stada, jak i w relacji drapieżnik – ofiara.
Pierwiastek ludzki i pierwiastek zwierzęcy: różnice
To, co jest w ludziach agresywne, drapieżne, rywalizacyjne, biorące rzecz należącą do kogoś innego – to nie jest pierwiastek ludzki, a zwierzęcy. Człowiek ma więc powinność być kimś więcej niż zwierzę. Empatia i współpraca to czynnik ludzki, zaś brutalność i rywalizacja – zwierzęcy. Ten zwierzęcy rdzeń też w nim drzemie i jest taki sam, bo bierze się z natury. I w przypadku człowieka, i w przypadku zwierzęcia takie czyny są tożsame. Tylko większość z nas się od nich powstrzymuje, bo mamy atrybuty, których zwierzęta nie mają, na przykład zdolność do empatii, wybaczania, sprawiedliwości, współpracy. I dlatego jako gatunek stoimy wyżej od nich. I to nawet pomimo tego, że czyny niektórych ludzi bywają złe lub nawet okrutne. To, że część (mniejszość) ludzi krzywdzi innych, nie powinno źle świadczyć o ludziach jako o ogóle. Człowiek ma ewolucyjną powinność do pokonywania i przeciwstawiania się rdzeniu zwierzęcemu.
Ten rdzeń jest podstawą, jest czymś „bazowym”, domyślnym. Jest wgrywany przy narodzinach, i to dlatego niektóre dzieci jak i większość nastolatków bywają okrutne względem rówieśników, szczególnie tych słabszych. W wieku nastoletnim następuje kulminacja tego zwierzęco-psychopatycznego wzorca. Potem, w miarę dalszego rozwoju, jest on temperowany i umniejszany przez wzorce typowo ludzkie. Później, w wieku dorosłym, można to dalej szlifować, by nie być typowym Januszem, co w pracy jednych lubi, a drugich podpierdala do szefa. Przezwyciężanie zwierzęcego wzorca Nietzsche nazwał byciem nadczłowiekiem. Współcześnie nazywa się to rozwojem osobistym, rozwojem duchowym lub.. psychoterapią.
Analogicznie, rozwój ludzkości jako całości również polega na tym, by ten wzorzec zwierzęcy powoli, przez długie tysiąclecia, zastępować wzorcem ludzkim. Ten proces trwa od zarania dziejów. Stopniowo brutalności jest w ludziach coraz mniej i mniej, a słabsi, np kobiety i dzieci, są traktowane coraz lepiej. Zwierzę słabszego albo zagryza, np ptak wyrzucający z gniazda słabsze pisklę na pewną śmierć, lub chociażby podgryza w stadzie osobnika omega, tak po prostu, dla czystej radości gnębienia. Człowiek ma powinność opiekować się słabszym, jak i pomóc mu stać się silnym. To już nie jest prawo natury. To jest prawo ludzkie, wyższe niż natura, przekraczające ją, będące ponad nią. Dlatego niektórzy gnostycy mówią, że człowiek może stać się kimś więcej niż nawet sam Bóg stwórca – tutaj konkretnie utożsamiają oni Boga stwórcę z prawami natury, tymi fizycznymi jak i metafizycznymi.
Cywilizacje mające więcej lub mniej pierwiastka zwierzęcego
Są cywilizacje, które powoli już wychodzą ze świadomości typowo zwierzęcej, opartej na buzującym testosteronie, np cywilizacja łacińska. I niestety, ale lewicowo-liberalne elity (o dziwo) chcą teraz ten proces zahamować lub wręcz go odwrócić. Bo od kilkudziesięciu lat umożliwiają osiedlanie się w Europie i w Ameryce ludziom z innych cywilizacji, które nadal są oparte o nieokrzesany, zwierzęcy testosteron. Jest to program podmiany populacji i chęci zdławienia tego, co białej cywilizacji udało się wypracować. Elita ta chce, byśmy na powrót stali się bandą dzikusów walczących o przetrwanie z dnia na dzień. Wtedy po pierwsze nie stawimy im oporu, bo będzie nawet strach wyjść na ulicę bez broni czy noża. Po drugie, ludzie z cywilizacji niżej rozwiniętych nie mają tak dużych wymagań co do warunków życia jak my, i łatwiej się ich kontroluje.
Więc dochodzimy tutaj do mitu dobrego dzikusa. Wiele ezoteryków zachwyca się duchowymi cytatami Aborygenów czy Indian, nie wiedząc tak naprawdę, jakie realia panowały, i często nadal panują w tych społecznościach. Po pierwsze, są to społeczeństwa typowo patriarchalne, wręcz ekstremalnie patriarchalne, oparte właśnie na buzującym testosteronie. Więc kobiety i dzieci nie mają tam zbyt dużych praw, tak samo, jak np słabsi mężczyźni. Po drugie, wojownicy np Indian w czasach kolonialnych podbojów słynęli z niesłychanego wręcz okrucieństwa. Przed przybyciem białych ludzi do Ameryki cały czas toczyli ze sobą wojny, podczas których okrutnie traktowali nie tylko wrogich wojowników, ale także ich kobiety czy potomstwo. Byli dosłownie maszynami do zabijania. Po trzecie, w czasach pokoju normą było np zabijanie tych noworodków, których dane plemię nie potrzebowało. Szczególnie dziewczynek. Zabijano także osoby starsze. Jedno z plemion indiańskich jeszcze niedawno miało taki rytuał, że kazało wchodzić starszym na drzewo. Młodzi nim potem trzęśli, i ten, kto nie miał siły i się nie utrzymał, spadał na ziemię i ginął. Przeżywali tylko najsilniejsi ze starszych.
Więc dzikie plemiona wcale nie miały większej etyki czy lepszej duchowości, niż biali. To nasza, łacińska cywilizacja posiada największą empatię, i to pomimo tego, że niektórzy jej przedstawiciele nie byli zbyt dobrzy. Pomimo tego, że kolonizowaliśmy i zabijaliśmy inne narody. U dzikusów poziom agresji był znacznie większy, niż nawet u konkwistadorów. Teraz już nie mamy kolonii. Wyzbyliśmy się wielu zwierzęcych cech i zachowań. A synowie nie powinni odpowiadać za dawne grzechy przodków.
Te powyższe zjawiska są powiązane ze zjawiskiem o nazwie ojkofobia. Ojkofobia to nienawiść do samego siebie, a konkretnie do pewnych swoich cech. Do rodziny z jakiej się wywodzi, do narodowości, koloru skóry, przynależności cywilizacyjnej, całego gatunku ludzkiego i tak dalej. Sama ojkofobia jest powiązana na głębszym poziomie z podświadomym mechanizmem masochizmu połączonego z mentalnością ofiary. Częsta jest ona wśród białych lewicowców, którzy przepraszają za swój kolor skóry i za to, co robili ich często bardzo dawni przodkowie. Czyli za nie swoje winy. To jest typowa mentalność ofiary. Poniżej masz video o ojkofobii:
Ojkofobia i duchowy upadek człowieka
Na jeszcze głębszym poziomie ojkofobia to postawa dziecka, które na złość mamie odmrozi sobie uszy. Ja też byłem skrzywdzony przez ludzi, ale nie pałam przez to nienawiścią do własnego gatunku. Podobnie jak kiedyś ugryzł mnie pies, ale też nie zacząłem z tego powodu nienawidzić WSZYSTKICH psów. Obecna elita może też chcieć zrównać prawa zwierząt i ludzi. Czyli ludziom zabrać część ich praw, by byli na tym samym poziomie, co zwierzęta.
O tych, którzy kochają zwierzęta a nienawidzą ludzi, przeczytasz także w poniższym artykule – ZAPRASZAM:
–Kochają zwierzęta, ale nienawidzą ludzi. Dlaczego?
To są realia planety piekła. Wszyscy uważają, że piekło to jakieś wydumane miejsce, gdzie diabły kują Cię widłami w dupę, bo za życia bzykałeś się z Zochą bez ślubu. A Tymczasem piekło jest tutaj, na Ziemi, wszędzie.
Ten świat jest sferą naszego duchowego upadku. Żyjemy na trupach i kościach naszych przodków. Oni też mieli swoje ideały i marzenia, których nie zrealizowali. Świat ten pełen jest przemocy i cierpienia. Ludzie są jakby uzależnieni od czynienia zła. Cała historia ludzkiego gatunku to czas wojen i podbojów. U zwierząt, często uważanych za lepszy świat, szczególnie przez ludzi rozczarowanych swoim gatunkiem, jest jeszcze gorzej. Jak nie jeden zjada drugiego, to poszczególne osobniki w stadzie się nawzajem podgryzają, rywalizują i dręczą. Na tej samej zasadzie Indianie wcale nie byli lepsi od białych konkwistadorów, jak usiłuje wmówić nam lewica. Byli dużo okrutniejsi względem swoich własnych braci. Nie byli wcale tacy uduchowieni. Przekonanie, że świat zwierzęcy jest lepszy niż upadli ludzie, a kultury pierwotne lepsze niż materialistyczna cywilizacja białego człowieka, to częste mity występujące w środowiskach new age’owców.
Niepewne jutro na planecie rządzonej przez diabła (Demiurga)
Ale do rzeczy. Dziś jesteś zdrowy i żyjesz. Jutro możesz zachorować lub mieć wypadek. I umrzeć. Życie materialne jest nie tylko niedoskonałe, ale jest też wyjątkowo kruche i podatne na zranienia. Popatrz na to tak.. Węgiel, podstawowy pierwiastek budulcowy organizmów żywych, ma 6 protonów, 6 neutronów i 6 elektronów. Już łapiesz, jaką liczbę mam na myśli? 666 to symboliczne przedstawienie budowy węgla. To także liczba człowieka i bestii. Ale bestii nie w rozumieniu „szatana”, lecz świata zwierzęcego. To błąd w przekładzie jak i zjawisko zmiany znaczenia słów na przestrzeni wieków. Dawniej słowo „bestia” i jego wariancje, np „bestializm”, były związane ze światem zwierzęcym. 666 jest więc symbolem niedoskonałego życia materialnego, skazanego na cierpienia, niedostatki i ból egzystencji. Istoty muszą ciągle walczyć i rywalizować z innymi istotami, często swoimi braćmi, o ograniczone zasoby środowiska. Ciekawe jest jeszcze coś. Otóż po hebrajsku Sat a’ Na (wymawianie: satana), oznacza materię, świat materialny. W dalszej interpretacji Satana może oznaczać także naturę i jej prawa, bo przecież prawa natury to zarówno prawa fizyczne (dotyczące materii), jak i metafizyczne.
Władcą tego świata jest demiurg, znany także pod nazwami takimi jak: jahve, allah, bóg ojciec (z chrześcijaństwa). Przez gnostyków był on nazywany szatanem. To bóg doczesnej potęgi i materii, bóg niedoskonały. Niedoskonałość jest kojarzona z materią, nieświadomością jak i ze złem. Doskonałość kojarzona jest z duchem, świadomością jak i z dobrem. W tej rzeczywistości trwa odwieczny taniec ducha i materii. Pierwiastek ducha stara się od zawsze, poprzez swoją sprawczość, wpływać na nieświadomą i bierną materię, i uczynić ją coraz bardziej i bardziej świadomą. To dlatego stajemy się coraz bardziej ucywilizowani, a ilość barbarzyństwa i zła sukcesywnie się zmniejsza.
Korowód Samsary czy inaczej koło Samsary to wieczny cykl życia i gnicia, narodzin i śmierci, reinkarnacji, ale też faktu, że aby żyć dalej, trzeba zamordować i zjeść martwe ciało innej istoty (rośliny lub zwierzęcia). Nasze istnienie uwarunkowane jest morderstwem, zabójstwem, nierzadko okrutnym (drapieżnik zabijający roślinożerne zwierzę) lub chociażby zwykłym zabójstwem (rolnik uprawiający pola a jesienią uśmiercający rośliny na plony). Nasz świat jest zatem cywilizacją śmierci już od samego początku, bowiem aby nie umrzeć z głodu, musisz zabić i zjeść inną istotę. Dlatego gnostycy szczególnie cenią słowa Jezusa w których kazał nie kochać tego świata, bo tutaj tylko szatan rozdaje karty.
Te kwestie jeszcze szerzej opisałem w poniższych artykułach – zapraszam:
–Duchowość inaczej: co jest nie tak z ludzkością?
–Rozmówki duchowe: ile jest dobra a ile zła na świecie?
–Czy na pewno jesteś wolnym człowiekiem?
Autor: Jarek Kefir
P.S. Jeśli chcesz więcej takich tekstów – wesprzyj moją niezależną działalność darowizną. Działam poza systemem i bez sponsorów – dzięki Tobie mogę publikować prawdę bez cenzury. Patrz niżej:
NR KONTA: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
BLIK: 886 489 463
BUY COFFE: [Kliknij tu]
PAYPAL: [Kliknij tu]



Dodaj komentarz