Krwawe łzy gnostyka
Wylewają się suchym potokiem
Ze smolistego koloru czakry serca
Teraz to ja,
Widzę Cię, naturo
Widzę Cię, o Boże
Naturo, matko odkryta
Naga i zdemaskowana, z odkrytą piersią
Na widoku publicznym, na rynku małego miasteczka powiatowego
Oczyma ofiar Kabulu, Damaszku, Bagdadu
Ruandy i Burundi
Sajgonu i Seulu
Auschwitz, Mautchausen i Flossenbergu
A także milionów umęczonych, torturowanych
Prześladowanych, dyskryminowanych, pogrzebanych w gorejących popiołach
W ogniach płonących stosów, więziennych cytadel i lochów, arenach wojennych cierpień ku chwale rządców,
Na onkologiach, kardiologii, w psychiatrykach i wszelakich innych lazaretach obmierzłych, straszących i zapomnianych
Bo nie powiedziałeś tylko słowa i nie była uzdrowiona dusza ich
Bo nie dostąpili Twej łaski, o Boże,
Lecz wykrwawiali się na panteonach chwały, jeżdżąc na wózkach widłowych, pracując ponad siły na tych, których wybrałeś i ukochałeś
Na tych, którzy z sukcesem szli przez życie
Po gównie i trupie tego świata
Karczując, wybijając, eksploatując, niszcząc, wyzyskując, mordując
A kornik napisze Twój uładzony życiorys, wózkarzu widłowy
Bo widocznie nie chciało Ci się zrobić jakiegoś kursu i założyć swojego magazynu
A gnostyk zapłacze nad Twoim kaprawym losem
I jego krwawa łza z serca smoły spadnie
Na morza i oceany
Na rzeki i strumienie
Na jeziora i stawy
I będzie napełniać trzewia ludzi po wszechwieczne eony czasów
Smolistym światłem wiedzy
Będąc wyrzutem sumienia
Wrzodem na dupie
Ością w gardle
Sądem nad żywymi i umarłymi
Ale przede wszystkim, w dniu końca świata
Gnostyk najsurowiej osądzi sam siebie
Boże, przestań przeglądać się we mnie
I patrzeć moimi oczami na wielkie dzieło
Które schrzaniłeś – specjalnie, każąc męczyć się nam
Z dopaminą, serotoniną i ich niedoborami
Z atomami, kwantami, pozytonami, fermionami, strunami
Czy zrozumiałem wszystko?
Zrozumiałem wszystko i nic
Bo tak miało być
Jak było na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków.
Autor: Jarek Kefir



Dodaj komentarz