Zaczęło się! Elity szykują „wariant rumuński”? Co planują po przegranej wyborczej?
Cisza przed burzą. Elity przegrały wybory prezydenckie 2025, a mimo to… nie składają broni. Wręcz przeciwnie – wyglądają na rozwścieczone i gotowe na wszystko. Słychać zza kulis groźne szepty o „wariancie rumuńskim”. Co to oznacza? Czy czeka nas dogrywka, ale już nie przy urnach, tylko na ulicach, w sądach i w gabinetach pełnych dymu z cygar Sorosa?
Wariant rumuński to nie jest hasło z filmu sensacyjnego. To historyczna strategia znana z 1989 roku, gdy rumuńska elita komunistyczna zginęła na oczach świata. Ale dziś to pojęcie nabiera nowego znaczenia. Chodzi o próbę siłowego przewrotu lub wymuszenia zmiany władzy wbrew wynikom demokratycznych wyborów. Elity medialno-polityczne w Polsce coraz częściej dają do zrozumienia, że „nie oddadzą państwa w ręce ciemnego ludu”. Niektórzy komentatorzy już w noc wyborczą zaczęli mówić, że „społeczeństwo się pomyliło”, że „demokracja nie może być tyranią większości”, i że „trzeba coś z tym zrobić”. To nie są tylko słowa. To są zapowiedzi działań.
Zobacz, jakie treści są zamieszczane teraz w internecie:




Medialna artyleria ws. wyborów i sądowy blitzkrieg
Pierwszy etap – już się rozpoczął. Trwa masowy ostrzał medialny nowego prezydenta. Każdy jego ruch, każde zdanie, każda decyzja będzie rozszarpywana przez TVN, Onet, Gazetę Wyborczą i ich zagraniczne klony. Celem jest nie tylko delegitymizacja jego mandatu, ale też przygotowanie gruntu pod „rozsądny zamach stanu” – z udziałem sędziów, organizacji międzynarodowych i być może… ulicznej rebelii.
Nie zapominajmy też o brukselskiej machinie. UE już nieraz ingerowała w polską suwerenność. Teraz, w połączeniu z elitami przegranej strony, mogą próbować zablokować decyzje demokratycznie wybranego prezydenta i grozić sankcjami, blokadą funduszy i „procedurami prawnymi”.
Ulica i zagranica – czyli plan B
Gdy przegrałeś wybory, ale masz media, NGO-sy, część sądów i wpływy za granicą – sięgasz po plan B. Czyli: ulicę i zagranicę. To nie jest teoria spiskowa – to sprawdzony scenariusz z Ukrainy, Gruzji, Wenezueli i właśnie Rumunii. Protesty „w obronie demokracji”, podsycane przez fundacje zasilane przez zachodnie miliony, mogą sparaliżować kraj.
Już teraz widać oznaki mobilizacji. Eksperci, celebryci i liderzy opinii rozgrzewają emocje. Wzywają do obywatelskiego nieposłuszeństwa. Jeśli lud nie głosuje tak, jak chce elita, to elita spróbuje wymusić zmianę metodami pozaparlamentarnymi.
Ostatnia próba utrzymania władzy przez tych, którzy ją stracili
Nie chodzi tylko o władzę. Chodzi o utrzymanie wpływów, stanowisk, pieniędzy, funduszy i układów, które przez lata cementowały system. Przegrana w wyborach to dla wielu nie tylko cios w ego – to zagrożenie karą za lata zaniedbań, afer i zdrady interesu narodowego. I dlatego nie cofną się przed niczym. Wariant rumuński nie musi oznaczać fizycznej przemocy. W wersji 2.0 może być hybrydowym zamachem stanu: medialnym, sądowym, międzynarodowym. Maskowanym językiem „praw człowieka”, „europejskich wartości” i „obrony konstytucji”.
W 2025 roku Polacy pokazali, że nie chcą już rządów elit, które wysługiwały się interesom obcym, zapominały o suwerenności i gardziły zwykłymi ludźmi. Ale ci, którzy przegrali, nie zamierzają oddać wpływów bez walki. To my – zwykli obywatele – musimy być teraz strażnikami demokracji i suwerenności. Niech ich „wariant rumuński” rozbije się o mur narodowej czujności. Nie po to wygraliśmy, by dać sobie to wszystko odebrać z powrotem przez okno, gdy drzwi zostały zamknięte głosem ludu.
P.S. Jeśli cenisz moją pracę, jeśli uważasz, że niezależne media muszą przetrwać nadchodzące burze – rozważ darowiznę:
➡️ NR KONTA: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
➡️ BLIK: 886 489 463
➡️ BUY COFFE: [Kliknij tu]
➡️ PAYPAL: [Kliknij tu]



Dodaj komentarz