Syzyf XXI wieku w pętli systemowych zależności
Demiurg – Wielki Architekt tego więzienia zwanego światem – spojrzał na człowieka i powiedział:
„Będziesz żył w iluzji, pracował dla systemu, a na końcu i tak nic z tego nie będzie twoje.”
I tak Syzyf dostał swój kamień. Nie z marmuru ani ze skały – lecz z rat kredytowych, podatków, korpo-raportów, rachunków za energię i powiadomień z banku. Wtaczał go każdego dnia pod górę, którą nazwano „postępem” i „dobrobytem”. Ale zawsze, gdy był blisko szczytu – przychodził archont z ZUS-u, urzędu skarbowego albo z globalnej instytucji finansowej i zrzucał kamień z powrotem. I trzeba było zaczynać od nowa.
Syzyf próbował zrozumieć sens tej gry. W telewizji mówili mu, że to dla jego dobra, w reklamach – że to droga do szczęścia, w podręcznikach – że tak „zawsze było i zawsze będzie”. Aż pewnego dnia coś w nim pękło. Spojrzał na kamień i zrozumiał, że nie musi go wtaczać. Że cały ten system – od kredytów, przez „wieczną pracę”, po kult konsumpcji – jest tylko symulacją, misterną pułapką demiurga, aby wyssać z ludzi energię i utrzymać ich w niewoli.
I wtedy po raz pierwszy… odszedł od góry. Archonci wrzeszczeli, że to nielegalne, że niszczy „porządek świata”. Ale Syzyf szedł w stronę światła – w stronę Prawdziwego Źródła, o którym nigdy nie mówiono w wiadomościach. Bo prawdziwy bunt to nie walka o lepszy kamień. To odłożenie go na ziemię i wyjście z gry.
Dalsza część artykułu poniżej. Polecam też:
Dlaczego stajemy się wiecznie zmęczonymi Syzyfami XXI wieku?
Wydajność zamiast życia – oto niepisane, ale żelazne prawo naszej cywilizacji, narzucone jak niewidzialne kajdany. Konsekwencją niedojrzałego, źle ukształtowanego „ja” jest jedna z najbardziej perfidnych plag – oto przyczyna powstawania naszych Syzyfów, dzielnie wciągających kamień pod górę. Od pobudki żeby wstać do nie lubianej pracy, aż po kres dnia w łóżku. To chorobliwa potrzeba mierzenia swojej wartości tym, ile jesteśmy w stanie z siebie wycisnąć, ile „dowozimy”, ile produkujemy, no i że nasz syzyfowy kamień, który wtaczamy pod górę niedoli żywota, jest lepszy, niż kamień innych. Lub inaczej: że nasza cela w więzieniu o nazwie Ziemia jest lepsza, niż cele innych. Dzieje się to i w pracy, i w relacjach, i w mediach społecznościowych. To już nie jest moda ani przypadek. To dżuma XXI wieku, zaraza, która zabija nie ciało, ale duszę.
Nowy człowiek nie pamięta już, co znaczy po prostu być. Samo istnienie, zwykłe „bycie tu i teraz”, zostało uznane za stratę czasu, luksus dla leni i nieudaczników. Trzeba nie tylko wtaczać kamień pod górę, bo wtaczanie zwykłego, szarego kamyka już nie wystarczy. Dobre to było w czasach głębokiego socjalizmu lat ’60 XX wieku. Dziś nasz kamień musi być i lepszy, niż kamienie innych, ale musi jednocześnie być zgodny ze społecznymi trendami (np klasa średnia, insta cool), by się nam przypadkiem zbyt dużej wolności nie zachciało. Trudno dziś mówić o human being. Bardziej pasuje określenie human doing – człowiek zautomatyzowany, człowiek z tabelki Excela, odhaczający kolejne punkty listy zadań, jakby to było sensem jego istnienia.
Dalsza część artykułu poniżej. Polecam też:
Zmęczony systemowy obywatel XXI wieku: sedno sprawy
I tu dochodzimy do sedna: to nie jest spontaniczna ewolucja społeczeństwa. To zaprogramowany proces. Elity tego świata – niewidzialne dla przeciętnego człowieka – od dziesięcioleci dążą do stworzenia idealnego obywatela: przewidywalnego, posłusznego, pozbawionego wewnętrznego ognia. A najlepszym sposobem na to jest wmówić ludziom, że wartość ich duszy zależy od wydajności. Że odpoczynek to grzech, a zatrzymanie się – to wstęp do życiowej katastrofy.
To mechanizm gnostyczny w najczystszej postaci. Archonci tej rzeczywistości odciągają nas od prawdziwego „Ja” – iskry boskości w nas – i wtłaczają w tryby gigantycznej maszyny, w której jesteśmy jednocześnie trybikiem i paliwem. Kiedyś człowiek szukał sensu w gwiazdach, w kontakcie z naturą, w rozmowie z samym sobą. Dziś szuka go w tabelce z wynikami sprzedaży. I o to właśnie chodziło – by zapomnieć, że jesteśmy istotami duchowymi, a uwierzyć, że jesteśmy tylko narzędziami do wytwarzania wartości dla kogoś innego.
Ten artykuł jest kontynuacją moich poprzednich wpisów o duchowości. Tam też zebrałem wskazówki jak odnaleźć sens w przytłaczającym bezsensie:
[Artykuł 1], [Artykuł 2],
[Artykuł 3], [Artykuł 4],
[Artykuł 5], [Artykuł 6],
[Artykuł 7], [Artykuł 8],
[Artykuł 9], [Artykuł 10],
[Artykuł 11], [Artykuł 12]
(Trzeba kliknąć na napis, wtedy się otworzy dany artykuł na tematy symulacji i duchowości).
Polecam też:
🍀 P.S. W prostych słowach do Was, kochani.. Proszę Was czytelnicy o wsparcie finansowe mojej działalności i publikacji. W wakacje moja partnerka ma w swojej branży przestój i nie ma dochodów. Nasza sytuacja jest trudna, żyjemy z mojego etatu, z fuch, które biorę i z nielicznych darowizn od Czytelników. Jeśli chcesz pomóc, to patrz niżej. Serdeczne dzięki za każdy dar serca w jakiejkolwiek kwocie!
🔆 Nr konta bankowego – przelew dla Jarosław Adam, tytułem – darowizna: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
🔆 Przelew z zagranicy: Kod Bic / Swift: BIGBPLPWXXX
Kod IBAN: PL84116022020000000619355350
🔆 Blik na nr telefonu: 886 489 463
🔆 Przez BuyCoffe: [Kliknij tu]
🔆 Przez PayPal: [Kliknij tu]



Dodaj komentarz