Anomalie pogodowo-klimatyczne wiosną i latem 2025 roku
Tak, to, co jest na poniższych zdjęciach jest NORMALNE!
Tak, to tylko zwykła para wodna i dwutlenek węgla emitowany przez samoloty.
Tak, to nie jest szkodliwe dla organizmu ani nie szkodzi przyrodzie.
Tak, to skumulowane, po dekadach, wcale nie zmieni wszystkich ludzi, zwierząt i roślin, całej przyrody, w pół-elektroniczne, pół-organiczne zombie. (Czyli w nową, sterowaną, zautomatyzowaną i zmechanizowaną formę życia).
Przecież tak mi powiedzieli w telewizji, tak czytałem na portalu GeekWeek, tak mi mówili racjonaliści zajmujący się nauką, tak mówili lewicowi i liberalni politycy. Więc to musi być prawdą! To nie może być tak straszne, nieeee, beeee!
Dalsza część artykułu poniżej. Polecam też:
Zdjęcia dziwów na niebie:






Poniżej ciekawy wpis Pana Roberta o anomaliach pogodowych:
Cytat: „Kończy się lato,. kończy się najpiękniejsza pora roku… Ale zaraz, zaraz, czy w tym roku była ona rzeczywiście najpiękniejsza?
Zdecydowanie nie. Od maja do lipca mieliśmy nieprzerwanie jesień, dni ciepłych w tym czasie było jak na lekarstwo Ale IMGW oraz pogodowi influencerzy ogłosili, że lipiec był w normie… Ta norma wynosi – uwaga – 19 stopni. Szału nie robi, ale nic dziwnego, bo to średnia całodobowa, czyli jest zaniżona przez chłodne noce. Ale niestety pogodowi influencerzy wciskają nam kit, że 19 stopni w dzień to norma bazując właśnie na tej średniej. Czysta manipulacja. Udało mi się dotrzeć do danych IMGW, z których wynika, że usłonecznienie w lipcu było niższe o ok. 40 – 60 godzin od normy, a sumy opadów lipca wyższe o ok. 30 % od normy. To już mogło wpłynąć na negatywny odbiór lipca. Ciekawe, że nie można nigdzie, nawet na stronach IMGW znaleźć tegorocznej średniej temperatury maksymalnej dla lipca, a ta wg norm wieloletnich wynosi 24 – 26 stopni w zależności od regionu Polski. Podejrzewam, że w tym roku była niższa.
Czyżby IMGW coś ukrywał?
Następna sprawa – bredzenie przez pogodynki, pseudoekspertów, adminów niektórych stron FB będących fanami Arktyki, zimnolubnych klimatycznych trolli, chyba wyznawców słynnej Grety albo aktywistów z Ostatniego Pokolenia, którzy przyklejają się do asfaltu i uparcie twierdzą, że tegoroczne lato było normalne, takie jak lata 30 i 40 lat temu. No chyba większych bzdur nie słyszałem. To aż kłuje w oczy i w uszy, jak się czyta albo słucha takie brednie.
Jestem z rocznika 1969 i doskonale pamiętam lata z końcówki lat 70, a dokładnie z lat 80 i 90. Zgodzę się z tym, że wtedy dni upalnych powyżej 30 stopni w ciągu roku było mniej, niż w ostatnich latach, że wyskoki temperatur do 35 stopni i powyżej praktycznie się nie zdarzały, maksymalnie było 32 stopnie, że tzw. „noce tropikalne” czyli z temperaturą 20 stopni i wyższą praktycznie nie występowały, ale prawie każdego lata było dużo dni słonecznych z przyjemnym ciepłem 25 – 28 stopni, a więc lato było latem, a nie jesienią.
Dalsza część artykułu poniżej. Polecam też:
Jesień ma być w październiku, nie w lipcu!
Oczywiście zdarzała się „jesień w lipcu” jak w tym roku, ale występowało to średnio raz na 3 – 4 lata, a nie każdego roku. Ktoś, kto twierdzi, że 30 czy 40 lat temu każde lato wyglądało tak jak obecne, czyli że mieliśmy co roku „listopad w lipcu”, po prostu kłamie w bezczelny sposób i żeby to udowodnić, to wystarczą zwykłe obserwacje, nie potrzeba sięgać do statystyk IMGW. Większość lipców z tamtego okresu pobiłaby na łeb i na szyję tegoroczny lipiec, może nie średnią temperaturą dobową zaniżoną przez chłodne noce, ale na pewno liczbą słonecznych godzin i zapewne także także średnią temperaturą maksymalną. Dodam jeszcze, że nie pamiętam sytuacji, aby taka szarobura i jesienna pogoda ciągnęła się aż przez trzy miesiące od maja do lipca. Jeżeli trafił się zimny i deszczowy lipiec, to zazwyczaj był poprzedzony ładnym majem albo ładnym czerwcem, często po nim następował też ładny sierpień, tak więc nie brakowało dni z ładną pogodą.
Nawet media – telewizja, radio, prasa znajdujące się wówczas w rękach komunistów, nazywały taką pogodę po imieniu – zimny lipiec, zmarnowany urlop, zmarnowane wakacje. Komuniści jacy byli, tacy byli, ale nie robili wówczas takiej klimatycznej propagandy, z jaką mamy do czynienia obecnie, nie wciskali ludziom kitu, że listopadowa pogoda w lipcu jest normą. Nikt nie nazywał takiej beznadziejnej pogody „rześkim powietrzem”, jak bredzą to obecne pogodynki i pogodowi influencerzy, nazywano to chłodem, a nawet nieprzyjemnym zimnem. O rześkim powietrzu mówiło się, jak temperatura wahała się pomiędzy 21 a 25 stopni, a nie przy 17 stopniach w lipcu. Nikt też nie nazywał upału czy temperatur powyżej 25 stopni afrykańskim żarem i nie robił z tego powodu dramaturgii, nazywano to plażową wakacyjną pogodą.
Zdarzała się też taka pogoda, którą ja nazywam „zgniłym latem” albo „latem na pół etatu”, czyli że w lipcu było dużo dni pochmurnych, a nawet deszczowych, ale przy wyższych temperaturach sięgających około 25 stopni, nie było dużych ochłodzeń nawet podczas opadów deszczu, po prostu padał przyjemny ciepły deszcz. Czyli wizualnie wyglądało to jak jesień, szaro, buro i ponuro, ale termicznie lato, bo ciepło. To było takie trochę „lato na pół etatu”, mało słońca, ale wysoka temperatura chociaż częściowo rekompensowała jego brak, nie było to wprawdzie lato marzeń, ale na pewno to było lepsze niż tegoroczna zimna „jesień w lipcu”, bo zachowany był komfort termiczny.
Takie „lato na pół etatu” miało też swoje plusy, pozwalało na chodzenie w krótkim rękawku, bo było ciepło, a także na aktywność fizyczną, na przykład na wykonywanie prac fizycznych na świeżym powietrzu, na działce, na wycieczki rowerowe czy górskie itp., jeżeli dzień był ciepły, pochmurny ale bez deszczu. Jeżeli takie „zgniłe”, ale ciepłe dni następowały po fali upałów, to nawet dla osób ciepłolubnych stanowiły one przyjemne orzeźwienie, bo było rześko i ciepło zarazem. Częstym zjawiskiem występującym wiosną i latem były też popołudniowe lub wieczorne burze następujące po ciepłym lub upalnym dniu, dawały one fajne orzeźwienie powietrza i przyjemny zapach „powietrza po burzy”, a po przejściu takiej burzy zwykle wracało ciepło. W tym roku takich burz było bardzo mało. Reasumując w tamtych czasach mniej było może ekstremalnych upałów, ale dużo dni ze słońcem i przyjemnym ciepłem, co dawało przyjemne odczucie lata i wakacyjną atmosferę. „Jesień w lipcu” się zdarzała, ale na pewno nie co rok. Nie wierzcie ludziom, którzy bredzą, że taki lipiec jak tegoroczny kiedyś był co roku, to jest nieprawda. A na pewno tak nie było w latach 70, 80 i 90, o wcześniejszych latach nie będę się wypowiadał, bo nie było mnie na świecie wtedy.”
(Koniec cytatu. Autor: Robert Róg)
Polecam też:
➡️ Jeśli to, co piszę, daje Ci wgląd, siłę albo poczucie, że ktoś wreszcie nazywa rzeczy po imieniu – to nie bądź tylko biernym odbiorcą. Ta przestrzeń nie utrzyma się sama. To ja biorę na siebie ryzyko, czas i energię, żeby walić prosto z mostu i wyciągać na światło to, co inni chowają pod dywan. Jeśli chcesz, żeby ten głos dalej istniał, wspieraj mnie darowizną. Bo bez Twojego wsparcia zostaje cisza, a cisza zawsze gra na korzyść systemu.
1️⃣ Nr konta: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
Dla: Jarosław Adam, tytułem: darowizna
Bic/Swift: BIGBPLPWXXX
IBAN: PL84116022020000000619355350
2️⃣ Blik na nr telefonu: 886 489 463
3️⃣ Przez BuyCoffe: [Kliknij tu]
4️⃣ Przez PayPal: [Kliknij tu]



Dodaj komentarz