LISTOPAD W LECIE, czyli nowa religia mżawki i chłodu
Polacy zwariowali na punkcie zimna i deszczu. Zamiast cieszyć się latem, modlą się o mżawkę i listopadową aurę w środku lipca. Tymczasem statystyki są bezlitosne: zimno zabija częściej niż upał. Powstała nowa narodowa choroba – syndrom listopada całorocznego, a wraz z nim nowa religia: Kościół Świętej Mżawki.
Klimat w Polsce się zmienił. Teraz są dwie pory roku: pierwsza to zimna i deszczowa, a druga to chłodna i deszczowa. Pogoda w Polsce jest zajebista: kupujesz kurtkę zimową i chodzisz w niej cały rok. Są tylko dwie pory roku, i obie są zjebane. Śmieszny dowcip? No właśnie….






Ciepłe lato kiedyś, a zimne lato teraz
Kiedyś Polak czekał na lato jak na narodowe święto. Słońce było nagrodą po długiej, ciemnej zimie. Lipiec pachniał skoszoną trawą, smażoną rybą nad jeziorem i wolnością. A dziś? Dziś Polak siedzi w bloku, widzi na termometrze 27 stopni i wpada w panikę: „Armagedon! Piekło na ziemi! Klimatyczny koniec świata!”. Tak oto narodziła się nowa religia – Kościół Świętej Mżawki.
Wyznawcy tej wiary nienawidzą słońca bardziej niż wampiry. Kiedy przychodzi lipcowy deszcz i temperatura spada do 16 stopni, ich serca rosną jak na procesji. „Nareszcie normalna pogoda!” – mówią, jakby lato od zawsze miało przypominać listopad. To tak absurdalne, jakby ktoś urządził Wigilię w maju. Owszem, da się – ubierzesz choinkę, połamiesz się opłatkiem, usmażysz karpia – ale każdy czuje, że coś tu nie gra. Bo lato bez słońca jest tak samo nienaturalne, jak święta bez grudnia.
Najśmieszniejsze jest to, że ci wszyscy „wyznawcy chłodu” nie żyją w czasach PRL, gdzie cała rodzina jechała maluchem nad jezioro z kanapkami w słoiku i trzeba było stać w kolejce po benzynę. Dziś mają samochody, drogi, klimatyzację, aquaparki i tanie loty w ciepłe kraje – ale zamiast korzystać z uroków lata, wolą marudzić, że za jasno i za ciepło.
Polecam też:
Syndrom listopada całorocznego
Dawniej lipiec był synonimem radości. Dziś to miesiąc płaczu. Media co roku straszą „falą upałów”, jakby 28 stopni miało zabić połowę populacji. I ludzie to łykają jak pelikany. Efekt? Każdy pogodny dzień to tragedia, a każdy deszcz to zbawienie. Powstała nowa polska choroba narodowa – syndrom listopada całorocznego. Melancholia, która miała swoje miejsce w jesieni i zimie, rozlała się na lato.
To właśnie jest największy absurd naszych czasów: w środku lipca ludzie wzdychają do listopada. Najpiękniejszą porę roku zamieniliśmy w pogrzeb. Lato jest od słońca, listopad od deszczu – i kto tego nie rozumie, niech naprawdę spróbuje zrobić Wigilię w maju.
Polecam też:
Zimno zabija częściej niż upał
A teraz twarde dane, które obalają cały ten „kult chłodu”. Zimą i jesienią w Polsce umiera więcej ludzi niż latem. Tak, dobrze czytasz. Statystyki GUS są jednoznaczne: najniższa umieralność przypada na ciepłe miesiące, a szczyt – na styczeń i luty, czyli najzimniejsze okresy roku.
Dlaczego? Niskie temperatury są dużo groźniejsze dla osób z chorobami sercowo-naczyniowymi niż cieplejsze dni. Zimą serce i układ krążenia dostają po prostu większy wycisk. A to właśnie choroby układu krążenia są główną przyczyną zgonów w Polsce. W czasie Covidu różnice były jeszcze bardziej dramatyczne, bo zimowe statystyki wystrzeliły w kosmos.
Czyli cały ten zachwyt nad chłodem i mrozem to zwyczajna iluzja. Fakty są brutalne: zimno zabija częściej niż upał.
Polecam też:
Kościół Świętej Mżawki – nowa sekta
Kiedy więc widzę, jak ludzie w lipcu modlą się o deszcz i zachmurzone niebo, mogę tylko rozłożyć ręce. To sekta. Sekta, która zrobiła z melancholii dogmat i zrezygnowała z radości. Sekta, która najpiękniejszą porę roku przerobiła na listopadowy pogrzeb.
I tak oto mamy nową religię narodową: Kościół Świętej Mżawki. Ich dogmat brzmi: „Lepiej marznąć niż się spocić, lepiej chorować zimą niż cieszyć się latem”. Gratulacje, Panie i Panowie. Zamiast słońca i życia wybraliście chłód i śmierć.
Polecam też:
➡️ Jeśli to, co piszę, daje Ci wgląd, siłę albo poczucie, że ktoś wreszcie nazywa rzeczy po imieniu – to nie bądź tylko biernym odbiorcą. Ta przestrzeń nie utrzyma się sama. To ja biorę na siebie ryzyko, czas i energię, żeby walić prosto z mostu i wyciągać na światło to, co inni chowają pod dywan. Jeśli chcesz, żeby ten głos dalej istniał, wspieraj mnie darowizną. Bo bez Twojego wsparcia zostaje cisza, a cisza zawsze gra na korzyść systemu.
1️⃣ Nr konta: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
Dla: Jarosław Adam, tytułem: darowizna
Bic/Swift: BIGBPLPWXXX
IBAN: PL84116022020000000619355350
2️⃣ Blik na nr telefonu: 886 489 463
3️⃣ Przez BuyCoffe: [Kliknij tu]
4️⃣ Przez PayPal: [Kliknij tu]



Dodaj komentarz