Tajemnica „dronów” nad Europą. Co naprawdę lata nad naszymi głowami?
Kolejny raz nad Europą pojawiają się tajemnicze obiekty, które oficjalnie określa się mianem „dronów”. Tym razem obserwowano je nad Morzem Bałtyckim, gdzie światła widoczne były przez 7 minut – od 19:20 do 19:27 – z odległości sięgającej nawet 90 kilometrów. To nie jest incydent jednostkowy. W Oslo kilka dni wcześniej sparaliżowane było lotnisko po doniesieniach o rzekomych dronach, ale… policja nie znalazła żadnych dowodów na ich obecność. Brzmi znajomo? Dokładnie to samo powtarza się w raportach z innych krajów.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Gdyby to były zwykłe cywilne drony – sprawa dawno zostałaby wyjaśniona. Ktoś zostałby złapany, przedstawiono by nagrania, zdjęcia, logi radarowe. Ale nic takiego się nie dzieje. Zamiast tego – mgła informacyjna, chaotyczne oświadczenia władz i narastające napięcie w przestrzeni publicznej.
Polecam też:
„Sprzęt był nieskuteczny”. Czyli kłopot większy, niż nam mówią
Policja w Oslo wydała komunikat, w którym – między wierszami – przyznała się do kompletnej bezradności. „Nie możemy ujawnić informacji na temat użycia sprzętu do zwalczania dronów, ponieważ te informacje są niejawne ze względów bezpieczeństwa”. Przetłumaczmy to z biurokratycznego na ludzki: użyliśmy sprzętu antydronowego, ale nic nie zdziałał. Nie złapaliśmy nic, nie zestrzeliliśmy nic. To oznacza jedno – zjawisko wykracza poza naszą aktualną technologię.
Świadkowie potwierdzają, że to, co widzieli, nijak nie przypominało dronów znanych z rynku cywilnego. W Kopenhadze Martin Kleist mówił o „dużych obiektach” i atmosferze paniki: jednostki specjalne, ewakuacje, chaotyczne konferencje prasowe, a na końcu zdanie: „Nic nie wiemy”.






Geopolityka? Rosja? A może coś więcej?
Pierwsza, najbardziej oczywista hipoteza: prowokacja militarna. Rosja lub inny gracz testuje zachodnie systemy obronne, sprawdzając, jak szybko reagują lotniska i wojsko. To scenariusz realny, ale… czy prawdopodobny? Takie testy są ryzykowne. A fakt, że brak dowodów radarowych oraz brak przechwyconych jednostek każe zadać pytanie: czy mówimy jeszcze o technologii, czy już o czymś innym?
Druga hipoteza – czarne projekty NATO lub USA. Być może testuje się na nas nową generację pojazdów, a cała narracja o „dronach” to tylko przykrywka. Ale w takim wypadku, czy naprawdę wojsko i policja wyglądałyby na tak bezradnych? Nie. To raczej wskazuje, że i oni są zaskoczeni.
Polecam też:
UFO – stare pytanie w nowej odsłonie
Tu wchodzimy w przestrzeń bardziej niewygodnych wyjaśnień. Od lat 40. XX wieku raporty wojskowe opisują obiekty, które wykraczają poza nasze rozumienie fizyki: nagłe przyspieszenia, zmiany kierunku bez inercji, brak śladu na radarach, a jednocześnie wyraźna obserwacja wzrokowa.
Czy „drony” nad Oslo, Kopenhagą i Bałtykiem to po prostu nowe wcielenie fenomenu UFO?
Robert Anton Wilson, badacz umysłu i świadomości, wysunął hipotezę, że UFO nie są tylko maszynami z innej planety. To fenomen z pogranicza psychologii, duchowości i nieświadomości zbiorowej. UFO mogą być jak sen ludzkości, manifestacja tego, co wisi w tle – naszych lęków, oczekiwań i nieprzepracowanych traum cywilizacyjnych. A teraz pomyślmy: czy moment eskalacji wojny NATO–Rosja, chaosu klimatycznego i kryzysów społecznych nie jest idealnym momentem, by nieświadomość zbiorowa „wyrzuciła” w naszą rzeczywistość takie obrazy?
UFO jako lustro człowieka
Może więc to, co widzą świadkowie, to odbicie naszej zbiorowej (nie)świadomości. Raz w formie świateł na niebie, innym razem jako spotkanie z obcymi istotami. UFO byłoby wówczas nie tyle „maszyną kosmitów”, co fenomenem samym w sobie, dowodem, że granice między światem wewnętrznym a zewnętrznym są cieńsze, niż chcielibyśmy wierzyć.
Carl Gustav Jung pisał, że ludzkość w chwilach kryzysu „produkuje” archetypy i symbole, które wcielają się w rzeczywistość. A czym innym jest wielkie, niezrozumiałe światło nad Bałtykiem, jeśli nie współczesnym archetypem – znakiem, że nasza cywilizacja znalazła się na zakręcie?
Polecam też:
Najciemniejszy scenariusz, czyli nie tylko UFO
Nie można też wykluczyć jeszcze mroczniejszej hipotezy. Być może zjawisko to nie jest ani rosyjską prowokacją, ani „projektem CIA”, ani też snem zbiorowej psychiki. Może jest czymś obcym w sensie absolutnym; niepojętym, niezależnym od nas. Kontaktem, który trwa od dziesięcioleci, ale zawsze w cieniu, zawsze półoficjalnie. Być może wojsko i politycy wiedzą więcej, ale nie mogą tego ujawnić, bo sama prawda byłaby bardziej destrukcyjna niż kłamstwo.
Zagadka „dronów” nad Europą nie jest błahostką. To nie są pojedyncze incydenty, to cała seria powtarzających się obserwacji, którym towarzyszy zawsze ten sam schemat: chaos, bezradność służb, brak dowodów technicznych, ale równocześnie tysiące świadków.
Czy stoimy na progu nowej odsłony fenomenu UFO? A może ludzkość wytwarza „na żywo” własne fatamorgany technologiczne – znaki, które są dla nas ostrzeżeniem? Jedno jest pewne: niebo nad Europą stało się sceną wydarzeń, które wymykają się logice. Obserwujmy je uważnie. Być może to, co teraz widzimy, to dopiero początek – preludium do rewolucji w naszej świadomości.
Polecam też:
➡️ Jeśli to, co piszę, daje Ci wgląd, siłę albo poczucie, że ktoś wreszcie nazywa rzeczy po imieniu – to nie bądź tylko biernym odbiorcą. Ta przestrzeń nie utrzyma się sama. To ja biorę na siebie ryzyko, czas i energię, żeby walić prosto z mostu i wyciągać na światło to, co inni chowają pod dywan. Jeśli chcesz, żeby ten głos dalej istniał, wspieraj mnie darowizną. Bo bez Twojego wsparcia zostaje cisza, a cisza zawsze gra na korzyść systemu.
1️⃣ Nr konta: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
Dla: Jarosław Adam, tytułem: darowizna
Bic/Swift: BIGBPLPWXXX
IBAN: PL84116022020000000619355350
2️⃣ Blik na nr telefonu: 886 489 463
3️⃣ Przez BuyCoffe: [Kliknij tu]
4️⃣ Przez PayPal: [Kliknij tu]



Dodaj komentarz