Lato kiedyś pachniało słońcem. ♥️🔆 Dziś lato śmierdzi listopadem. ✈️☠️
📧 Nadesłane:
➡️ „Okej, ja wszystko rozumiem. Naprawdę. Zmiany klimatu, globalne ocieplenie, nowe normy, statystyki, anomalie – człowiek się nasłucha, naczyta i niby wie, o co chodzi. Tylko że potem wychodzi na dwór w lipcu, zakłada bluzę, bo wiatr zimny jak w październiku, i zaczyna się zastanawiać, gdzie to nasze lato właściwie poszło. I nie chodzi mi o żadne tęskne wspomnienia z młodości, tylko o zwykłą, zdrową ciekawość: dlaczego oficjalne dane tak często nie pokrywają się z tym, co czujemy na własnej skórze?
Bo kiedyś – i mówię to z pełnym przekonaniem – lato było po prostu latem. Ciepłe, słoneczne, stabilne. Człowiek mógł zaplanować wyjazd pod namiot i nie sprawdzać pięć razy dziennie prognozy pogody. Dni z temperaturą 25 stopni i wyżej nie były żadnym luksusem, tylko normą. Jasne, zdarzały się ulewy, bywało, że przez kilka dni wiało i lało – ale to był przerywnik. Po burzy znowu wychodziło słońce i człowiek wiedział, że można iść na rower, nad rzekę, czy po prostu usiąść z kolegami na ławce i gadać do późna, bo wieczór był ciepły i pachniał wakacjami.
Ciąg dalszy poniżej. Polecam też:
Kilka słonecznych dni? Ale fart!
➡️ Dzisiaj, jeśli w lipcu trafi się kilka słonecznych dni pod rząd, to traktujemy to jak dar z nieba. Meteorolodzy mówią, że lato jest „w normie”, że wszystko się zgadza z danymi. Tyle że statystyki to jedno, a odbiór pogody – drugie. Bo jak mam uwierzyć, że „tak zawsze było”, skoro pamiętam coś zupełnie innego?
Może problem w tym, że dawniej nikt nie analizował każdego stopnia, każdego porywu wiatru. Nie było aplikacji, które na bieżąco przypominały, że „dziś anomalia termiczna +1,7°C względem normy 1991–2020”. Było po prostu lato. Człowiek nie myślał o trendach klimatycznych – myślał o tym, czy woda w jeziorze już ciepła, czy jeszcze nie. A dziś? Zanim zdążymy się rozebrać do kąpielówek, już słyszymy, że „tak gorąco być nie powinno”, bo norma przewiduje co innego.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Odnoszę wrażenie, że ocenianie lata i normalnych ciepłych dni, jakie przecież powinny być normą, przy pomocy obecnych statystyk wygląda trochę jak pomiar długości ulicy w mieście miarą krawiecką i stwierdzenie, że ulica jest za długa – czyli anomalia – bo nie da się jej zmierzyć. To nie ulica jest za długa, tylko narzędzie nieadekwatne. Tak samo z pogodą – może to nie lato się zepsuło, tylko nasze kryteria pomiaru przestały pasować do rzeczywistości.
Ciąg dalszy poniżej. Polecam też:
Statystyki naukowców a życie realne
➡️ Czytając te statystyki podawane przez naukowców mam wrażenie, jakbym poszedł do sklepu meblowego i chciał kupić stół o długości 2 metrów, tymczasem sprzedawca miałby tylko stoły 1-metrowe i wciskałby mi kit, że to są normalne stoły 2-metrowe, żeby je sprzedać. Tymczasem odróżnić stół 2-metrowy od 1-metrowego można gołym okiem, niepotrzebne do tego są żadne miary czy przyrządy. I bez mierzenia, widać, że sprzedawcą kłamie.I tak samo gołym okiem ewentualnie zwykłym termometrem można stwierdzić, że z pogodą ostatnio jest coś nie tak, a meteorolodzy tak jakby wciskali nam kit, że zimnica latem jest normalna, tak jak ten sprzedawca, że stół 1-metrowy to stół 2-metrowy, a tymczasem widać gołym okiem, że ten stół jest o połowę krótszy.
Nie twierdzę, że klimat się nie zmienia – owszem, zmienia się. Ale coś w tym całym „pomiarowym” podejściu do lata zatraciliśmy. Może to nasza percepcja się przestawiła, może pogoda faktycznie bardziej się chwieje – zresztą, pewnie jedno i drugie. W PRL-u też bywały zimne lipce, ale nikt nie robił z tego katastrofy. Po prostu czekało się na powrót słońca. I ono zawsze wracało.
Normy i anomalie wczoraj i dziś
Dziś, gdy czytam o „normach” i „anomaliach”, odnoszę wrażenie, że te same dni, które kiedyś uznalibyśmy za piękne, dziś byłyby traktowane jak coś niepokojącego. Jakby radość z ciepła musiała mieć przypis: „uwaga, klimat się ociepla”. A przecież wtedy, w tamtych latach 70. czy 80., też bywało gorąco. Czasem 30 stopni, czasem 32 – tylko że nikt nie mierzył tego z taką powagą. Ludzie po prostu cieszyli się słońcem.
Bo ja, kiedy myślę o lecie, to nie widzę wykresów. Widzę słońce, rower, zapach lasu i ciepło asfaltu pod nogami. I wcale nie chcę, żeby ktoś mi tłumaczył, że to tylko „subiektywne odczucie”. Bo może właśnie w tym odczuciu kryje się cała prawda o dawnych latach – i o nas samych.”
(Koniec cytatu. Nadesłał: Robert Kazimierz). Polecam też:
Poniżej: dwa artykuły o tym, jak oszukują klimatyści:
Zapraszam do działania!
🔥 Czasem mam wrażenie, że to, co robię — piszę, myślę, wędruję z elektronicznym notatnikiem, z geo-dzienniczkiem — jest punktem oporu przeciwko czymś, co chcą nam narzucić. To brudna wojna o przestrzeń do myślenia, o prawo do głosu i o prawo do bycia sobą. Ja nie krzyczę głośniej — ja próbuję przypomnieć, że są sprawy warte uwagi i że ktoś musi je powiedzieć na głos.
Jeśli chcesz, żeby ten głos dalej istniał — wesprzyj mnie. Twoja darowizna nie idzie na show, idzie na niezależność: na czas, na analizy, na wyjścia w teren i na prawdę, której mainstream często wcale nie chce słuchać. Nawet drobna wpłata to sygnał: jesteśmy razem, nie damy się zagłuszyć.
Jeżeli cenisz to, co robię — kliknij poniżej i wpłać. Dziękuję za każdy gest — za każdy złoty, za każdą udostępnioną myśl. Razem możemy przetrwać tę brudną wojnę z obojętnością i bylejakością.
1️⃣ Nr konta: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
2️⃣ Blik na nr telefonu: 886 489 463
3️⃣ Przez BuyCoffe: [Kliknij tu]
4️⃣ Przez PayPal: [Kliknij tu]



Dodaj komentarz