Kochani…. muszę się z Wami podzielić czymś ważnym. Nie jako „jakiś publicysta z internetu”, nie jako anonimowy twórca po drugiej stronie ekranu. Ale jako człowiek z krwi i kości, taki sam jak Wy. Taki, który stoi w kolejce po rachunki, patrzy na paragon i zastanawia się, kiedy ta równia pochyła inflacji i fizyczny wreszcie się zatrzyma.
Moja pensja jest skromna. Tak skromna, że czasem człowiek naprawdę czuje, jakby żył na linie rozciągniętej nad przepaścią, a każdy nagły wydatek to kolejny podmuch wiatru, który próbuje zwalić z nóg. Mało kto o tym wie, ale w 2005 roku stałem na progu życia, które mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Studia, kariera, stabilność…. wszystko było w zasięgu ręki. I wtedy wydarzyło się coś, czego nie przewidziałbym w najczarniejszym scenariuszu. Jedno cięcie, jak miecz kata, rozdarło moje plany i rzuciło mnie na inną linię czasową. Może dużo trudniejszą, ale przede wszystkim prawdziwą.
Od tamtej pory próbuję iść pod wiatr. Każdego dnia. Sam, bez zaplecza w postaci moderatorów stron, bez układów, bez rodziny ustawionej na ciepłych stołkach – bo oni też są zwykłymi ludźmi. Piszę, analizuję, rozkładam na czynniki pierwsze propagandę i mechanizmy tego świata. Wystawiam twarz na ciosy, a potem wracam do zwykłej pracy, do małej wypłaty, do codzienności, która nie daje taryfy ulgowej.
I powiem Wam coś całkowicie szczerze: to właśnie Wy trzymacie mnie przy życiu. Wasze darowizny, Wasze gesty, Wasze „dziękuję, rób dalej swoje”, komentarze, które wszystkie czytam , ale mam za mało czasu, by na wszystkie odpowiedzieć – sprawiają, że mogę opłacić to, co trzeba. Że strona nie znika, że ja nie znikam, że głos, który nie pasuje systemowi, dalej mówi.
A system…. nie ukrywajmy, próbuje złamać. Próbują uciszyć, podciąć skrzydła, zasypać hejtem, wyczerpać finansowo i psychicznie. Ale ja mam w sobie jedną rzecz, której oni nie rozumieją: upór. I dopóki oddycham, będę pisał. Nawet gdy człowiekowi ręce opadają, nawet gdy noc jest długa, a nad ranem trzeba iść do pracy jak gdyby nigdy nic, i jeszcze udawać że wszystko jest ok i być oczywiście produktywnym.
Jeśli chcecie mnie wesprzeć, każda złotówka jest jak tarcza, jak kolejny dzień, który mogę poświęcić na to, by szukać prawdy, by odgruzowywać ten świat z kłamstw.
Dziękuję Wam, serio, z całego serca. Tym, którzy pomagają mi stać, gdy wiatr wieje prosto w twarz. Opcje wsparcia znajdziecie poniżej.
1️⃣ Przelew tradycyjny:
Nr konta: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
Dla: Jarosław Kasperski, Tytuł: Darowizna
Dla wpłat z zagranicy:
BIC/SWIFT: BIGBPLPWXXX
IBAN: PL84116022020000000619355350
2️⃣ Blik na nr telefonu: 886 489 463
3️⃣ Przez BuyCoffe: [Kliknij tu]
4️⃣ Przez PayPal (wygodne z zagranicy): [Kliknij tu]



Dodaj komentarz