Piekło istnieje. Doświadczamy go cały czas na Ziemi, tej Ziemi. Jak się uwolnić?
Dzisiejszy felieton wpisuje się doskonale w cały cykl moich felietonów próbujących podjąć jakże trudny temat „po co żyjemy”. Nad tym łamali sobie głowy filozofowie i myśliciele różnych epok. Część z nich doznawała oświecenia i płonęła na stosach. Jeden z nich skończył ponoć na krzyżu, a na gruzach jego nauk, fałszowanych potem tysiące razy, stworzono najpotężniejszą organizację planety – Rzym vel drugi Babilon.
Na tej planecie mamy doświadczać dwóch stanów. Pierwszy stan to szczęście i zadowolenie, a drugi – to nieszczęście i niezadowolenie. Jednak to Ci peszek! Życie miliardów, miliardów ludzi to kilka sekund złudnego szczęście okupione dekadami łez, bólu i cierpienia. Oczywiście, przegiąłem trochę, ale chciałem tutaj przedstawić proporcje. Otóż Ziemia, ta Ziemia, spływa w każdej sekundzie istnienia miliardami kropel łez (cierpienie) i krwi (przemoc). Żyjemy na jednym wielkim cmentarzysku.
Spróbujmy się przyjrzeć, ale tak totalnie bez tabu temu, co ludzie nazywają „szczęściem”. Właśnie odpalam program: „Szok i Zgorszenie” (Sz.i.Z.), więc szykujcie się na ostrą jazdę!
-zakochanie i keks*. Czyli stymulacja mózgu hormonami (noradrenalina, fenotolamina, dopamina) bez głębi duchowej.
-rozmnażanie. Czyli te kilka chwil z dziećmi naznaczonych radością, kontra miliony chwil niepewności, rozpaczy, lęku, bólu, cierpienia.
-zażycie środka zmieniającego stan psychiki, często połączone ze spotkaniem towarzyskim (tzw. impreza) – alkohol, papieros, używka, dopalacz.-zastrzyk adrenaliny w postaci zakupów, skoku na bungee, sportów ekstremalnych, motoryzacji, itp.
Nietrudno zauważyć, że powyższe metody to nic innego, jak pobudzanie – bioelektryczne i chemiczne – neuronów w mózgu. Ja od zawsze, już od wieku szczenięcego (około 17 lat) zadawałem pytania o cel i sens tego wszystkiego. Tej wiecznej gonitwy za tym, by „przypalić” sobie mózg, by jakiś tam parametr mózgu podkręcić, zaś inny – przytłumić. Jaki jest sens bycia taką organiczną bateryjką, takim robocikiem zapieprzającym w pocie czoła na dwa etaty w korpo, by w sobotę wypić te kilka puszek i pob*ykać te 10 minut?
Ale ja, jak wiadomo, jestem „społecznie niedostosowany” – nazywa się to obecnie „Asperger” i leczy. Człowiek społecznie dostosowany to prawdziwa, przedziwna hybryda. Owszem, jest wyszczekany i asertywny aż do granic, zna tajniki psychologii – fakt. Ale broń panie Boże nie idzie dalej – np ku eksploracji mrocznej psychologii głębi. Ogranicza się jedynie do manipulowania partnerem, współpracownikami, czy klientami którym wciska jakiś coś za hajs na call-centrze.
Taka osoba dalej nie pójdzie, bo odkrycie w podświadomości czegoś mrocznego, wręcz diabolicznego – zaburzyłoby budowaną przez lata iluzję ego. Iluzję osoby wzorowo dostosowanej, wzorowo uspołecznionej, i tak asertywnej, że może rozkazać nawet chmurom, by odsłoniły słońce, by miała ładny widok z wieżowca w swojej pracy w korpo. Jest to też lęk przed ostracyzmem społecznym i odrzuceniem.
Gdy zaczynasz się zastanawiać i głośno zadawać pytania, dlaczego tylu ludzi żyje w błędzie, dlaczego właściwie cała wielka cywilizacja jest błędem, wirtualną fikcją – wtedy następuje kontratak. No jak, tylu poważnych ludzi – polityków, bankierów, biznesmenów, kapłanów, artystów – nie może się mylić! Przecież oni jedną decyzją mogą wysłać tysiące ludzi do dołu z wapnem (i robią to cały czas), jednym naciśnięciem guziczka transferują 5 bilionów dolarów z miejsca w miejsce, a Ty, szaraczku, śmiesz twierdzić, że tkwią w błędzie?
Ja proponuję inne podejście. Postaraj się być POZA wyścigiem szczurów. Pamiętaj, że odrzucenie dobrze płatnej pracy i ucieczka w rodzinę, jest tylko ucieczką. Z jednego wyścigu szczurów w drugi. Owszem, Ty nie będziesz już bezpośrednio zasilał machiny finansowej danej korporacji, ale kto wie – może Twoje dzieci za te 20 lat, zatrudnią się w tej samej korpo z której uciekłeś, i będą je*ani w du*ę na wszelkie możliwe sposoby? Wszak rozmnażanie to produkcja niewolników dla systemu – by był większy i potężniejszy. Wyprodukowałeś już kolejnego niewolnika, który będzie cierpiał i doznawał piekła? Wtedy masz około 40, 50 lat, i matka natura mówi Ci: „nie obchodzisz mnie już, swoje zadanie wykonałeś, więc umieraj w boleściach”. Wtedy organizm dopada cukrzyca, nadciśnienie, rak, zawał, udar… Czy to ma jakikolwiek sens?
Wróćmy jeszcze do powyższych przyjemności. Są one niczym marchewka zawieszona na kiju po to, by osioł całymi dniami za tą marchewką się uganiał. Życie daje Ci sekundę szczęścia (będącego iluzją, a jak…) a w zamian żąda od Ciebie miesiąca zapie*dolu, i tysięcy wylanych łez. Szczęście, które daje życie i jego sprawy doczesne, jest jak kredyt u lichwiarza. Dostajesz 10 kafli, wydajesz je na fajne, błyskające gadżety.. Ale po kilku miesiącach odsetki sprawiają, że najpierw odcinają Ci prąd, uniemożliwiając korzystanie z tych gadżetów, a potem licytują Ci mieszkanie.
Spróbuj stanąć poza tym, co proponuje Ci świat. Zadaj sobie pytanie – jaki to będzie miało sens za milion lat? Jaki sens będzie miała ta kłótnia z na wpół niepiśmiennym człekiem w internecie czy też na ulicy, za milion lat?
I dalej: co z tego, że zostawisz po sobie ślad w postaci informacji genetycznej? Skoro Twoje dziecko będzie musiało walczyć z setkami miliardów innych ludzi choćby o kropelkę zdatnej do picia wody? Już teraz jest nas z deczka za dużo, już teraz występują globalne niedobory żywności i wody. A co, gdy będzie nas nie 7, ale 70 miliardów? Czym nakarmisz te dzieci? Miłością? Słowem bożym? Pomyśl choćby o dylematach bioetycznych, jakie będzie musiało rozwiązać pokolenie naszych dzieci, i jak straszną cenę za to zapłacą.
Wycisz się trochę. Pamiętaj, że ludzie działają podług prostego programu: naładować bateryjki hormonalną stymulacją, a potem znowu zapierdol, kierat i łzy. Praca nie daje szczęścia? Znajdują sobie partnera. Keks* już przestaje odpowiednio pobudzać, a ego chce więcej, więcej i więcej? Jadą na wycieczki, obkupują się w gadżety, znajdują pasję. To też nie działa, a w środku panuje poczucie niespełnienia, jakże dojmującego braku czegoś? Spoko, teraz pora na tak zwane „głębsze wartości”, czyli rodzinę, będącą de facto przedłużeniem manii gadżetowej. Dziecko jako kolejny gadżet, jako taki mebelek, mający być wisienką na torcie szczęścia mamusi i tatusia, by po jego urodzeniu rozstąpiła się kurtyna życia, zadrżała Ziemia, ta Ziemia, i nastąpił ósmy cud świata, niemal wniebowstąpienie na żywca..
Niestety, nic takiego nie następuje, bo nie może nastąpić. Tak działa ludzka psychika. Jest za to szarość i burość dnia, poczucie straconej młodości i szalonych chwil, gdy wypijało się oceany bimbru i wciągało krechy dłuższe niż odległość ze Szczecina do Rzeszowa. Są obowiązki, jest kierat, nie ma rozrywek, nie ma przyjemnych bodźców. To powoduje podświadomie narastającą niechęć do dziecka i podświadome obarczenie go „winą” za zmarnowaną młodość.
Dochodzi tutaj do głosu to, o czym pisałem wcześniej – większość dorosłych zdawałoby się ludzi, dalej tkwi mentalnie na etapie młodzieżowej imprezy. Dalej są to radosne je*aki i pij*ki, które złudnie myślą, że kolejny „gadżet” – dziecko – da im „propsy” i społeczne punkty.
Autor: Jarek Kefir
✅ P.S. Podobał Ci się wpis? Możesz dać autorowi napiwek. Od Waszego wsparcia zależy istnienie moich niezależnych mediów przygotowanych dla uświadamiania ludzi. Nie mam takiego źródła finansowania jak oficjalne, propagandowe media. Pomimo pracy na etacie, z powodu długów i inflacji jest mi naprawdę ciężko. Dziękuję za każdą, i dużą i małą wpłatę.
1️⃣ Przelew na konto o numerze: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282
-Tytułem: Darowizna / -Dla: Jarosław Adam
Przelewy z zagranicy:
-Nr konta: 16 1020 4795 0000 9102 0139 6282
-Tytułem: Darowizna / -Dla: Jarosław Adam
-Kod BIC (Swift): BPKOPLPW
-IBAN: PL16102047950000910201396282
2️⃣ Przez Pay Pal: https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=QFQ8UFRVAKUCG
3️⃣ Przez Buy Coffe: https://buycoffee.to/kefir
4️⃣ Przez klucz BTC: bc1qlx8la2wdmfwnsx8kfr27tu43u0ux6fyamhnevm



Dodaj odpowiedź do rudoslava Anuluj pisanie odpowiedzi