Ratowanie i zmienianie świata czy samego siebie?
Nosz strach się bać! Świat się kończy, będzie III wojna światowa, nastanie apokalipsa, zostanie wprowadzone NWO, a na Ziemię i jej mieszkańców spadną tysiące nieszczęść.. Czy Ty też boisz się różnych zagrożeń, tych rzeczywistych, potencjalnych lub często całkowicie urojonych? Które zagrożenia są więc prawdziwe? Jak żyć w takim chylącym się ku upadkowi świecie?!
Ludzie są uzależnieni od martwienia się i od bania się. Taki nawyk, przeniesiony niczym klątwa pokoleniowa na nas przez tkwiących w głębokim PRLu rodziców. Jedni więc martwią się przyszłością, czy wystarczy do pierwszego. Inni natomiast mają zmartwienia iście apokaliptyczne.
Powiedz mi przed czym chciałbyś uratować świat, a…
-Będzie burza magnetyczna? Będzie przebiegunowanie? A co z wzrostem częstotliwości Schumana? Uderzy w nas asteroida, meteor lub kometa? Przecież blisko Ziemi przelatuje ich kilkanaście w ciągu miesiąca! Wiele asteroid odkrywamy dopiero w ostatniej chwili!
-Czy przyroda da sobie radę z zanieczyszczeniami? Czy zmiany klimatyczne doprowadzą do zagłady życia na Ziemi? Co z zanieczyszczeniami z Fukushimy, która od 2011 roku przez siedem lat non stop emituje skażenie radioaktywne do powietrza i oceanów? Co ze smogiem, CO2 i innymi takimi?
-Co z zatrutą żywnością?! Coca-Coli czy chipsów z glutaminianem chyba nikt nie pije i nie je. Ale przecież produkty takie jak mleko nie są już mlekiem, ale pół-syntetykiem po niszczącym procesie pasteryzacji! A co z toksycznym glutenem, konserwantami, syropem glukozowo-fruktozowym?! W pewnym momencie człowiek może przestać kupować cokolwiek w sklepie i spędzać po 10 godzin dziennie na przyrządzanie własnych dań i przetworów. Ale dobrze, co z zanieczyszczeniami z powietrza, wód i gleby, od których nie są wolne nawet rygorystycznie kontrolowane uprawy bio?
-Co z sytuacją polityczną w Polsce i na świecie? Czy stronnictwo reformatorskie w Polsce dalej będzie kontynuować dzieło reform, czy zostanie zastąpione tak jak w 2007 roku? Ale to nie wszystko. A może to wszystko jest ustawione?! Może wszystkie partie od lewa do prawa są sponsorowane przez finansjerę? Ale chwila, a co z tajnym, ale znanym w całym internecie planem NWO, który ma uczynić z nas wszystkich zaczipowanych niewolników? Mało tego, przecież tym wszystkim rządzą sami Illuminaci którzy działają na zlecenie samego Lucyfera! A to już nie są żarty!
- (Dalsza część wpisu poniżej. Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu. Jeśli leży Ci na sercu byt niezależnych mediów i chcesz, bym ujawniał dla Ciebie różne inne szokujące fakty i skandale, przejdź do opcji pod koniec tego artykułu)
Buu! Strach się bać! I jak tu zmieniać świat!
Najlepiej już teraz owińmy się w dywan i zacznijmy czołgać w stronę cmentarza! Pod koniec każdego z tych powyższych „strachliwych” etapów bliżej jest kaftana bezpieczeństwa, niż rzetelnego studiowania wiedzy czy dbania o swoje zdrowie. Wadą większości ludzi jest popadanie w skrajności i skłonność do przesady. Wielu ludzi wpada w ten „etap apokaliptyczny”, często związany ze zdrowiem, z geopolityką, skażeniem środowiska czy z NWO. Czasami to apokaliptyzowanie łączy się także z postawą, którą ja nazwałem „świetlistą paranoją”
Człowiek chorujący na tę przypadłość za wszelką cenę chce zachować pozory siebie jako nieskazitelnego „oświeconego”. Kończy się to tym, co ja nazywam „syndromem oświecenia od dupy strony”, bo prędzej czy później negatywne emocje czy negatywne myśli, tłumione przez taką osobę i spychane do podświadomości, eksplodują w wielkim boom. Im dłużej się coś w ten sposób tłumi i ukrywa, z tym większą siłą to wybucha. Agresja i złe emocje i tak znajdą swoje ujście, choćby taki „świetlisty” medytował po 6 godzin dziennie.

Świat to wielki test inteligencji
Nie tędy droga. Przede wszystkim ten świat to ogromny, wielowymiarowy „test inteligencji”. Owszem, działają prawa i mechanizmy, np w psychologii, polityce czy duchowości. Ale ogromna większość ludzi dochodzi do pewnego etapu i zafiksowuje się aż do porzygu na jakimś aspekcie, uważając, że złapali Boga za nogi. Utykają i nie idą naprzód. Albo wpadają w „pętlę przechwytu” jakiegoś destrukcyjnego mechanizmu mającego im coś pokazać. Te mechanizmy dobrze opisał Jung i dalsi propagatorzy psychologii głębi. Ale Taki człowiek nie wyciąga z tego wniosków, tylko non stop tłucze ten mechanizm, powtarza go, i przez ciągłe obrywanie po głowie degeneruje się. Nie pójdzie na psychoterapię czy do psychiatry, choć jest na skraju szaleństwa, bo to mainstream. Lub inaczej: nie przeczyta o prawie przyciągania lub o synchronicznościach jungowskich, bo to głupoty.
Można mówić o paradoksalnej doskonałości systemu, który ma za pomocą tych mechanizmów i związanych z nimi gorzkich życiowych lekcji coś nam uświadamiać, zmuszać na do rozwoju, dawać przysłowiowego kopa w dupsko byśmy szli naprzód. Bo jak inaczej zmusić krnąbrny rodzaj ludzki do rozwoju? Przy tej konstrukcji podświadomości, ego i tak dalej, każda utopia, czyli raj na ziemi, byłaby istnym.. piekłem. Ludzie nie mieliby żadnej motywacji, by zmieniać cokolwiek. To ból jest srogim ojcem największych, najpiękniejszych i najbardziej wzniosłych osiągnięć. Więc można mówić o doskonałości tych mechanizmów systemowych. Kłopot polega na tym, że tak niewielu ludzi przechodzi przez cały proces. Tak niewielu ludzi zdaje ten globalny test inteligencji.

Zmiana (swojego) świata czyli zakwestionowanie mitu
Wielu ludzi nie jest w stanie zakwestionować wszystkiego, w co wierzą, bo jest to zbyt bolesne. Nie chodzi o samą wiarę religijną lub wiarę w jakąś ideę z prawicy lub lewicy. Z tego zrezygnować stosunkowo łatwo, choć sam pamiętam, jak dramatyczny i bolesny był to dla mnie proces. Sama wiara jak i jej upadek to coś więcej. To wiara w neoliberalny mit „American Dream”. Wiara w strukturę społeczną i w jej słuszność. Wiara w to, że nasze istnienie ma sens, że istnienie świata ma sens i cel. Wiara, że nasza praca wnosi coś do świata, że istniejemy „po coś”, a nie tylko po to, by harować jak wół by mieć ledwie na żarcie, piwo z Biedronki i rachunki. Wiara w to, że warto kochać płeć przeciwną, tak odmienną, i w ogóle że warto zaufać temu drugiemu człowiekowi i niejako odsłonić się przed nim. Wiara w to, że warto w takim świecie dać życie nowej istocie – swojemu dziecku.
Na powyższe „wierności” i ich zachwianie w posadach można odpowiedzieć w różny sposób. Każdy odpowie po swojemu. Najwyższą formą wiary jest wiara w to, że istnieje odpowiedź na najbardziej fundamentalne pytania ludzkości. Odpowiedź jednolita i zadowalająca, niczym odpowiedź skrojonego w garnitur za 10.000 zł polityka Nowoczesnej na wiecu wyborczym. Jaki jest sens mojego życia? Jaki jest sens istnienia (wszech)świata? Jaki jest zamysł i cel ewolucji, natury, Boga? Czy w ogóle taki zamysł i cel istnieje? I pytanie ostateczne, będące ukoronowaniem naszych nieraz wieloletnich poszukiwań. Czyli: Jak to naprawdę jest po śmierci?!

Nie ma odpowiedzi na to, jak uratować (swój) świat
A odpowiedzi nie ma. I nie będzie. Jest to całkowity, systemowy upadek tego, w co wierzyłeś, co było dla Ciebie całe życie cenne. To rozszarpanie Twojego „Ja” na strzępy. Wiesz już o tym jak rozpaczliwe i śmieszne są „mainstreamowe” doktryny, takie jak ideologie i religie. Ale wiesz już, że żadna alternatywna „ścieżka prawdy” też Ci nie da odpowiedzi. Żaden guru, żadna szkoła duchowa, żadna metoda. Tak naprawdę cały czas szukałeś odpowiedzi na to ostateczne pytanie, które było zakamuflowane pod tysiącami innych pytań. Jak to naprawdę jest po śmierci? A więc cały czas szukałeś.. śmierci.
A kiedy zaczniesz żyć, tak po prostu? Bez lęku o świat, na który tak naprawdę nie masz wpływu? Bez lęku o ludzi, którzy tak naprawdę sami decydują o sobie? Bez rozpaczliwego szukania odpowiedzi tam, gdzie odpowiedzi nie ma, i bez szukania sensu tam, gdzie on nie istnieje? Bez gniewu na los, bez gdybania co by było gdyby, bez tych całych „autostrad myślowych”, czyli intensywnego myślenia i filozofowania o wszystkim? Co jest na końcu tego procesu? Sprawdź sam, jeśli się odważysz. Zawsze byłem nieco narwanych propagatorem „wzrostu świadomości”. Jednak tutaj zachowuję daleko idący sceptycyzm.
Wielu bym wręcz odradzał zapuszczenie się w te rejony. To może boleć. A konsekwencje tego procesu są nieodwracalne. Albo będą pozytywne, albo negatywne. Nie chciałbym być tym, który odebrał bliskiej osobie wszystko to, w co wierzyła i co dawało jej siłę. Nawet jeśli to były tylko złudzenia. Piękne, ale złudzenia. Bo nie byłbym pewien, czy po rozpadzie swojego „Ja” będzie umiała złożyć je od nowa. Ostatecznie, jak już mówiłem, mamy do czynienia z jednym wielkim „globalnym testem inteligencji”. A niektórzy mówią, że to po prostu jeden wielki „kosmiczny żart”. Cóż.. Mi pasują obie te nazwy. 😉 Bo żart żartem, ale czasami boli naprawdę.

W poniższym wystąpieniu legendarny George Carlin mówi, żeby zająć się przede wszystkim sobą:
Cytat: „Świat jest teraz pełen ludzi, którzy całymi dniami martwią się o wszystko! Martwią się o herbicydy, pestycydy, dodatki do żywności, substancje rakotwórcze. Przejmują się radonem, azbestem i ratowaniem zagrożonych gatunków… Powiem wam coś o gatunkach zagrożonych wyginięciem… Ratowanie zagrożonych gatunków to kolejna, samolubna próba kontrolowania Natury przez ludzi! Ingerowanie w Naturę od początku powodowało same kłopoty! Nikt jeszcze nie pojął? Ponad 90% wszystkich gatunków, które kiedykolwiek żyły na Ziemi już wyginęło! Nie zabiliśmy wszystkich. Po prostu zniknęły. Tak działa Natura!
Aktualnie wymierają w tempie 25 dziennie, niezależnie od naszych działań. Co byśmy nie robili, 25 gatunków które żyją dziś, jutro będzie wymarłe. Pozwólmy im odejść z godnością! Zostawmy Naturę w spokoju. Nie wystarczy tego co już zepsuliśmy? Mam dość Dnia Ziemi i przemądrzałych ekoterrorystów, którzy twierdzą, że jedyne zło w tym kraju polega na zbyt małej ilości stojaków na rowery… Chcą więcej miejsca dla swoich Volvo. Poza tym ekolodzy mają w dupie planetę! Wiecie o co im naprawdę chodzi? O mieszkanie w ładnym, czystym miejscu. Ich własne środowisko. Martwi ich, że któregoś dnia może im być niewygodnie.” Autor: George Carlin
„Chcemy ratować planetę, a nie wiemy nawet tego, jak mamy zadbać o siebie samych”
To oczywiste. Narzekamy na system zapominając, że jest on naszą zbiorową kreacją i zapewnia nam przetrwanie. Ale rozumiem tych, którzy są zrozpaczeni i narzekają. System będzie ewoluował razem z rosnącą świadomością społeczeństwa, przez dziesięciolecia, stulecia, millenia. Co możemy ja czy Ty? Możemy zająć się sobą. Ratowaniem siebie, zmienianiem siebie i własną „ewolucją”.
Jednak bardzo doceniam postawę walki z systemem, czyli postawę antysystemową. Ona także zmienia ten świat. Cóż by było, gdyby tych wszystkich strasznych teorii, i tej walki wszystkich ze wszystkimi (idee, religie) nie było?! Tylko tak można uwrażliwić masy na wyzysk, biedę i krzywdę zadawaną innym istotom.
Autor: Jarek Kefir
✅ Takie artykuły powstają dzięki Waszemu wsparciu, które dostarcza mi motywacji do szukania i weryfikowania zakazanej wiedzy. Kwoty mogą być różne – 10, 20, 50, 100 zł i inne. Jeśli chcesz wesprzeć niezależne media – patrz poniżej:
1️⃣ NR KONTA: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
2️⃣ BUY COFFE: [Kliknij tutaj] 3️⃣ PAYPAL: [Kliknij tutaj]



Dodaj komentarz