Tajemnice duchowości: czy Bóg jest odpowiedzialny za zło?
Ciekawa dyskusja wywiązała się pod moimi najnowszymi wpisami na moim fan page „Jarek Kefir Bez Cenzury” na Facebooku, pod wpisami dotyczącymi duchowości. Ale zacznijmy od początku – przytoczę i wpisy, i najciekawsze komentarze Czytelników. 🙂
Poniższy obrazek to prawda:

Akceptacja faktu, że zło istnieje, nie oznacza przyzwolenia na nie
Jednak ta myśl jest opacznie rozumiana przez ideologów nurtu new age. Akceptacja nie oznacza zgody. To, że akceptujesz to, jaki jest ten świat, nie musi oznaczać, że automatycznie na wszystko na nim się zgadzasz. Po drugie, istnieje coś takiego jak perspektywa boska i perspektywa ludzka. Dla stwórcy wszystko jest na swoim miejscu i wszystko jest dobre. Wszystko jest po prostu doświadczeniem, bez rozdzielania, czy to dobre czy złe. Dla człowieka niekoniecznie.
Perspektywa boska jest obojętna. Ale to ludzie mają powinność dbania o ten świat i o siebie samych. To nieprawda, że każde doświadczenie bez wyjątku jest po to, by czegoś Ciebie uczyć. Tak uważają ideolodzy new age, ale nie wierz w to pier*olenie. Praktyka życiowa pokazuje inaczej. Jest wiele doświadczeń złych, które niczego nie uczą i nie pomagają w rozwoju. I w zasadzie istnieją tylko przez to, że dana osoba ma złe wzorce i złe przekonania, wzięte albo z programów rodowych, albo od rodziców, czy też powstałych w wyniku traum.
Jest wiele wydarzeń okrutnych, które niczego nie uczą i w żaden sposób nie pomagają w rozwoju. Są one bezsensowne i w zasadzie przypadkowe, bo taki a nie inny człowiek miał nieszczęście spotkać się w złym miejscu i o złym czasie.
Owszem, będą one powtarzane dopóty, dopóki człowiek nie wyciągnie z nich wniosków i nie zawalczy o siebie. Ale to wcale nie znaczy, że każde z nich ma jakiś magiczny, ezoteryczny sens. Chyba najbardziej szokujące byłoby to, gdyby to całe zło istniejące na świecie nie byłoby po coś, tylko było po prostu wynikiem złych wzorców i złych informacji o świecie, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Złe oprogramowanie systemu (matrixa), które generuje nieskończenie wiele błędów i cierpień. Przykład: maszyna z uszkodzonym wałem napędowym nie tworzy różnego chaosu w jakimś wyższym celu. Ale tworzy go dlatego, że jest uszkodzona, i tylko dlatego.
Po to, by zredukować lęk wynikły z takiej ewentualności, religie mówią Ci, że za dobro jest nagroda, a za zło kara, zaś ezoteryka twierdzi, że wszystko jest po to, by nas uczyć. Bo to wygodne i uspokajające dla umysłu.
Paradoks złego Boga: winę za złe działanie programu ponosi jego programista
Teraz ciąg dalszy tych rozważań. Otóż winę za złe działanie programu, wynikające z takiej a nie innej jego konstrukcji, ponosi nie maleńki element tego programu, ale programista. Bo gdyby programista chciał, by ten element programu zachowywał się lepiej, to by inaczej go zaprojektował. Wyznawcy religii ale też ezoterycy popełniają więc błąd logiczny, obwiniając nie programistę, ale element programu. To bardzo trudne dla psychiki by uznać, że nasz stwórca nie jest doskonały, a kto wie, może i nie jest też dobry ani miłosierny. To dopiero byłoby straszne – żyć w systemie, którego twórca tak ustawił jego parametry, by się nad nami znęcać.
Ale można na to spojrzeć jeszcze inaczej. Niedoskonałość systemu i to, że jest w nim momentami bardzo ciężko jako rodzaj testu na inteligencję. Który większość obleje, a mniejszość przejdzie. Gdy się spojrzy z tej strony, to można dostrzec precyzję i kunszt tego mechanizmu, który od początku do końca wydaje się być zaprojektowany właśnie po to, by nas przetestować.
A poniżej dwa celne komentarze Czytelników na temat duchowości i Boga:
Cytat: „Czy ja jako malutki element boskiego programu mogę krytykować programistę? Przecież ja funkcjonuję dokładnie według tegoż programu. A skoro ten program pozwala nam myśleć i mówić co nam się podoba to każdy z nas ma rację. Wygląda na to że sami jesteśmy programistami swojej egzystencji. Problem jest jednak w tym że nasz potencjał programisty jest bardzo ograniczony, zmanipulowany i blokowany. Człowiek programista żyje od wieków w strachu przed bogiem programistą nie wiedząc że sam nim jest. Komuś musi na tym bardzo zależeć żeby tak było. Jeśli żyjesz w strachu przed bogiem czyli sobą to najwyższy czas to zmienić, wtedy nikt więcej nie będzie tobą manipulował. Naturalnie że to tylko mały kroczek ale jak odkryjesz swój potencjał to sam zniesiesz swoje blokady i zrozumiesz kim naprawdę jesteś.” Koniec cytatu. (Stanisław)
Cytat: „Co jeśli my jesteśmy użytkownikami i programistami samoprogramującej się biochemicznej maszyny z uniwersalnym duchowym systemem operacyjnym która dostosowuje się do różnych warunków środowiskowych i sieciowych na przestrzeni lat, tworząc przy okazji zespół biomaszyn. Podkreślę jeszcze raz – użytkownik, programista, system operacyjny i biomaszyna to jedność i to dzieje się na raz w jednej chwili. Jak to bywa im bardziej użytkownik/programista jest ciemny, ma mniej wiedzy, tym łatwiej łapie wirusy systemu operacyjnego, które wpływają zarówno na biomaszyne, system operacyjny jak i samego programistę niszcząc wiele logicznych ścieżek jakie zostały zaprogramowane i utworzone.
Wirus działa w formie zapętlenia, najprostszego i jak dotychczas najskuteczniejszego tricku hakerskiego co prowadzi, nawet w naszych prymitywnych komputerach do zawieszeń, obniżenia zdolności przeliczania i w razie ogromnego zapętlenia przegrzania i spalenia podzespołów. My jako ludzie cieszylibyśmy się konstruując taką autonomiczną maszynę, wiele filmów nam to pokazuje, zatem żyjemy w doskonałości którą doświadczamy i którą sami chcemy zbudować na nasze podobieństwo. Skąd więc zło? Te wirusy diabelne? Z niedoskonałości tych małych niewiedzących i niechcących więcej poznać cielesnych programistów którzy zamiast wgrać i korzystać z antywirusa surfują na czysto bez zabezpieczeń, a co ciekawe te wszystkie programy zabezpieczające idą od źródła, centralnej jednostki która dała nam wzorzec naszego systemu operacyjnego i jeśli się od niej odcinamy, zawirusowujemy się.
Czy zatem można winić za wirusy jednostkę centralną, czy raczej pomniejsze jednostki które odchodzą od działania tej jednostki centralnej i zaczynają stawać się jak komputery zombie, które są niebezpieczne, bo uszkadzają swój system, systemy napotkanych innych użytkowników/programistów, oraz służą jako przechowalnia tychże wirusów. Idąc tym tropem można rzec że Chrystus był wysoce wyspecjalizowanym programem antywirusowym, który pod naporem biomaszyn zombie został wypaczony, ale.. leczący kod źródłowy wciąż jest i wiele biomaszyn już z tego skorzystało jak np wiele mędrców i ludzi nauki, którzy krok po kroku mimo zapętleń ciemnoty, wychodzili z tego zgubnego cyklu, wznosząc się na wyżyny programowania własnego systemu operacyjnego, wzbogacając tym samym o nowe kody jednostkę centralną, która może się dzielić i rozsyłać te kody po różnej maści innych biomaszynach, czy nawet duchomaszynach.” Koniec cytatu. (Artur)
P.S. Jeśli cenisz moje publikacje, które bez cenzury ujawniają fakty i inspirują do samodzielnego myślenia, możesz mnie wesprzeć darowizną w dowolnej kwocie. Dzięki Twojej pomocy będę mógł dalej tworzyć niezależne treści, które nie podlegają naciskom żadnych sponsorów ani instytucji. Stąd w portfelu Kefira nie ma zbyt wielu monet. Poniżej opcje wsparcia:
NR KONTA: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
BLIK: 886 489 463
BUY COFFE: [Kliknij tu]
PAYPAL: [Kliknij tu]



Dodaj odpowiedź do nydhos Anuluj pisanie odpowiedzi