Kto ma lepszy kontakt z duchami przyrody – liberalizm czy konserwatyzm?
Kontakt prawicowca z przyrodą jest o wiele bardziej autentyczny i realny, niż kontakt lewicowca. Prawicowiec, szczególnie narodowiec, chłonie naturę całym sobą. Wdycha ją nozdrzami, widzi oczyma, które są szeroko otwarte na otaczający go świat, pochłania ją wszelkimi wyostrzonymi do granic możliwości (może nawet wręcz do granic szaleństwa) zmysłami.

Duch natury jest barbarzyński (więc archetypicznie nie-lewicowy)
Jest całkowicie otwarty na tę naturę i archetypiczne duchy w niej drzemiące. Kontakt lewaka z naturą jest niecałkowity, zawężony, powiedziałbym nawet, że nikczemny. Lewica z jej cywilizacją, miejską betonozą, night clubami dla hipsterów, drogimi restauracjami jak i całą otoczką uśredniania, równania do przeciętności i poprawnością polityczną, nie rozumie nieco barbarzyńskiego ducha natury, jak i archetypów i symboli w niej zawartych.
Lewakowi, nawet jeśli jest radykalnym ekologiem i wędruje po bezkresach lasów, pól, łąk i torfowisk, jest dalej do barbarzyńskiego ducha natury, niż zwykłemu chłopu, który wraca ze żniw, bierze kanapkę (podkreślam, kanapkę, a nie keto-wege dietę pudełkową) i wali setę bimbru, czy nawet zwykłemu robotnikowi fabrycznemu, który po pracy zalega przed telewizorem z piwem Harnaś w ręku. Tak, oni zdecydowanie są bliżej natury, bo nawet jeśli rzadko chodzą do lasu, to i tak jakby tak wewnętrznie mają ją w sobie. Na mistycznym poziomie przenika ona ich trzewia bardziej, niż u lewaka – ekologa, który 10 razy częściej niż oni bywa w lesie.

Lewica zbezcześciła naturę swoim istnieniem
Ten lewak, nawet jeśli ma ekologiczne zacięcie, na głębokim podświadomym, czy wręcz ezoterycznym poziomie, nie jest związany z naturą. Nie czuje jej wystarczająco. Nie jest z nią zestrojony i zespolony. Nie tworzy z nią głębokiej, niemal archetypicznej jedności. Nie tworzy z nią jednej całości, a raczej jest od niej oddzielony.
Oddzielony sztafetą miejskich wieżowców, szpalerem modnych klubów i knajpek, morzem asfaltu i betonu, zaporą błędnych doktryn sprzeciwiających się duchowi natury, zasłoną politykowania, osnową równania ku temu, co przeciętne i jednolite. A przecież natura to taka mnogość i różnorodność wszelkich form i kształtów! Językiem lewicy jest materialistyczna i ateistyczna filozofia zgniłego Zachodu, który zbezcześcił naturę, która to filozofia nie daje odpowiedzi na najważniejsze pytania człowiecze, jak i wpędza w nihilizm i wszelakie zwątpienie.
Zaś językiem natury jest matematyka, stałość i niezmienność prawideł, które powoli ewoluują przez millenia, to Metafizyka i duchowość. To niezmierzone eony eonów czasu, w przeciwieństwie do lewicowej antynaturalnej rewolucji i jej ciągłej przemijalności, której symbolicznym wyrazem jest trwająca nie dłużej niż dwa miesiące popularności teledysku Billie Elish.
Natura formą medytacji
Grzybiarz, wędkarz itp to osoby, które dobrze czują naturę i są zsynchronizowani z jej rytmami. Wszystkie te czynności mają jedną wspólną cechę: są formą.. medytacji. Grzybiarz jest skupiony tylko na szukaniu grzybów. Wędkarz – na tym, czy ryba bierze. Umysł się wycisza i koncentruje tylko na tym pojedynczym celu. Medytuje. Otwiera się wtedy brama nie tylko do najbardziej bliskiego, wręcz organoleptycznego kontaktu z przyrodą, ale także brama do świata mistyki i metafizyki. To tutaj materia (np materia lasu, materia grzyba) łączy się z duchowością. Słowo ciałem się staje.
Lewak może wtedy powiedzieć, że taka osoba siłą zabiera coś ze świata przyrody, czasami nawet ze szkodą dla niej samej. Ale on nie zrozumie właśnie tego barbarzyńskiego etosu, jakim ta natura się kieruje. Nie jest w stanie. W końcu jego „żywioły” to odhumanizowany beton chodników, stal wieżowców, korporacja czy biuro, dieta pudełkowa fit-keto-wege, czy też soja z dalekiej Azji, która rośnie chyba w Auchanie, bo przecież nie na polu. Już bardziej zrozumie ten etos wspomniany wyżej prosty chłop oderwany od pługa.
Natura daje nam wybór: zjedz lub zostań zjedzony. Nawet, jeśli bierzesz coś siłą i to potem jesz, to jest to wyrazem tego ducha. Grzybiarz, wędkarz itp doskonale, niemal ezoterycznie to rozumie. On bierze od natury to, co jego, i potem to spożywa. Jednocześnie ma on bardzo bliski kontakt z tym, co będzie jego pokarmem. Może go dotknąć i poczuć. Przy kupowaniu kotletów sojowych w warszawskim Auchanie tego po prostu nie ma.
Poniżej: zdjęcia z wyprawy w dniu 15 września 2020 roku:











Autor: Jarek Kefir
P.S. Wyobraź sobie, że dzięki Twojej wpłacie te słowa mogą dotrzeć do tysięcy ludzi, otwierając im oczy na prawdę, o której nikt nie mówi. Od 15 lat tworzę publikacje bez cenzury, które nie mają za sobą wielkich sponsorów ani politycznych mocodawców. Jeśli czytasz te treści, to znak, że w Tobie również płonie iskra niezależnego myślenia. Teraz możesz ją wzmocnić – wystarczy drobna, średnia lub większa darowizna, która pozwoli mi nadal ujawniać to, co przemilczane. Dzięki Tobie mogę poświęcić jeszcze więcej energii i czasu na analizy, komentarze i dochodzenie do prawdy. Poniżej są dostępne opcje wsparcia:
-Nr konta bankowego – przelew (dla: Jarosław Adam, tytułem: darowizna):
84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
-Blik na nr telefonu: 886 489 463
-Przez BuyCoffe – przelew: [Kliknij tu]
-Przez konto PayPal: [Kliknij tu]



Dodaj odpowiedź do Wolni Słowianie Anuluj pisanie odpowiedzi