WYOBRAŹ SOBIE DWÓCH LUDZI:
-Pierwszy to Oskar Deweloperski, wzięty prawnik. Myśli racjonalnie, zarabia minimum 200.000 złotych miesięcznie, a ile „pod stołem”, to nie mówił nikomu. Odniósł życiowy sukces.
-Drugi to Kacper Kowalski, bezrobotny schizofrenik paranoidalny, w ciuchach zanieczyszczonych moczem i kałem, cuchnący tanim piwem.
KTÓRY Z NICH ŻYJE W BARDZIEJ NORMALNYM ŚWIECIE?
Lub inaczej: który z nich żyje choćby w świecie mniej popierdolonym, bo na tej planecie trudno mówić o jakiejkolwiek normalności?
Uważam, że Pan Oskar Deweloperski żyje w świecie nienormalnym, rządzonym przez zasady mocno wypaczone, wręcz paranoidalne (sic!). Zaś dużo bliższy może nawet nie nie normalności (tego pustego i nic nie znaczącego słowa nie ma w moim słowniku), ale autentyczności i szczerości, jest świat Pana Kacpra Kowalskiego. Teza zbyt mocna i rewolucyjna, nawet jak na Jarka Kefira? Philip K. Dick i Theodore Kaczyński przejrzeli istotę społeczeństwa, natury, mechanizmów świata, i właśnie to było istotą zarówno ich gnozy, jak i szaleństwa. Możliwe, że stwierdziliby to samo, co ja.
W dalszej części artykułu postaram się zabrać Cię w podróż w jedną stronę. Pamiętaj, że patrząc w otchłań, zaczyna ona patrzeć się w Ciebie i w odpowiednim momencie trzeba przestać. Jak i o tym, że owszem, jesteś kowalem swojego losu, ale w ramach zastanego przez Ciebie porządku. Wywód ten będzie na tyle karkołomny, że być może szczęka opadnie Ci do kolan.
Let’s go. Zwiększyć moc, reaktor wytrzyma!
Jakich norm, wytycznych i ustaleń musi przestrzegać Pan Oskar Deweloperski, by prowadzić żywot szanowanego adwokata ogromnego polskiego holdingu przemysłowo usługowego?
Czy wystarczy tylko ciężka i uczciwa praca na podstawie informacji i wiedzy, jakich przyswoił w szkole i na wielu kursach zawodowych? Absolutnie, że nie. To zaledwie wierzchołek góry lodowej. Żywot Oskara jest tak obwarowany dresscode’ami, normami społecznymi, konwenansami, savoir viwre’ami, nakazami, zakazami, rytuałami rodzinnymi, korporacyjnymi, koleżeńskimi, sąsiedzkimi.. Że momentami mam wątpliwości, czy to jeszcze człowiek, czy już nie, i chciałbym zadać pytanie, czy on w ogóle choćby sra, czy raczej odżywia się fotosyntezą? Aż ma się ochotę takiego uszczypnąć, by sprawdzić, czy to jeszcze ten niedoskonały, białkowy, profaniczny człowiek, czy już stechnicyzowany, perfekcyjny produkt społecznych i matrixowych oczekiwań? Przepraszam za tak wulgarne przedstawienie sprawy, ale był to zabieg celowy.
Co jeść, gdzie bywać, co ubierać, czego słuchać, jak rozmawiać, jakich słów używać, jaką mimikę twarzy do jakich sytuacji stosować, co jest odpowiednie przy rodzinnych rozmowach przy ciastku i kawie o biznesie i sprawach spadkowych…
… A to tylko pierwsze z brzegu, które przyszły mi do głowy. Pójść do lasu w sobotę na 19-kilometrową wyprawę, robić zdjęcia, chodzić i jeździć po wertepach, pipidówach, leśnych odstępach, polnych drogach i innych Kurwich Dupach, których nie ma na mapach? Jarku Kefirze, Ty jesteś niepoważny, wydoroślej wreszcie. W sobotę do 18 pracuję, w niedzielę zresztą też, a potem mam przyjęcie na którym będę omawiał ważne kontrakty i sprawy prawne dla mojego szefa.
Tak by mi pewnie odpowiedział prawnik.
No tak, będąc osobą na jego pozycji jesteś cały czas w pracy, 25 godzin na dobę, 8 dni w tygodniu, 367 dni w roku. A grubość kija w Twojej dupie przekracza zapewne grubość niemieckiego działa kolejowego używanego do ostrzeliwania Sewastopola. Naprawdę mu współczuję.
Z kolei schizol Kacper ma na nas obu wyjebane. Wstał na kacu z zaszczanymi po pijaku spodniami, i idzie właśnie po kolejny sześciopak Harnasia. Ma gdzieś te wszystkie konwenanse, nakazy i zakazy. Dlatego uważam, że jego świat jest bardziej autentyczny, szczery i spójny, niż świat Oskara, choć równie patologiczny. On z kolei przegiął w drugą stronę.
Czy to koniec argumentacji? Nie, ja się dopiero rozkręcam.
Philip K. Dick w książce „Oko na niebie” opisywał wypadek w Bewatronie, czyli w supernowoczesnym akceleratorze cząstek. Grupa odwiedzających została na milionową część sekundy teleportowana do alternatywnego wszechświata, w którym zasady były określane kolejno przez podświadomości uczestników wycieczki. W każdej z tych sekwencji zasady społeczne, ekonomiczne, polityczne, logiczne, jak i nawet fizyczne, matematyczne i dotyczące świata materii były odmienne do… świata realnego.
No właśnie. Dobrze powiedziane – świata realnego. Bowiem tak na dobrą sprawę, jak odróżnić fantasmagorię wygenerowaną w czasie wypadku w Bewatronie od twardego, realnego świata rzeczywistego? Co jest wyznacznikiem, że jeden jest fantasmagorią i snem, a drugi jest realny? Geometria euklidesowa? Czas linearny? Przestrzeń materialna trójwymiarowa z dodatkowym, czwartym wymiarem czasowym? To, że dwa dodać dwa zawsze wynosi cztery? Zasada dualizmu? Że jak chcemy zatankować samochód, to nie tworzymy paliwa z niczego siłą myśli, tylko musimy je wydobyć spod ziemi, przetworzyć w rafinerii, przewieźć na stację benzynową, potem zatankować do baku auta z instrybutora? No i jeszcze słono za to zapłacić?
Dobra.. Czy po przeżyciu takich wydarzeń w Bewatronie i powrocie do tej normalności, wyjściu ze szpitala, opatrzeniu ran i tak dalej.. Byłbyś potem na 100% pewien, że wróciłeś do realnej rzeczywistości, że nie utknąłeś na eony czasu w szczelinie czasoprzestrzennej, i pomimo pozornej logiki i racjonalności otaczającego Cię świata, nie śnisz aby kolejnej fantasmagorii?
A co, jeśli my, Ziemianie, jakieś decyliony lat temu utknęliśmy w czymś nieco podobnym? Tylko popatrz. Nie tylko nasze dociekania typowo racjonalne i materialne to matrix. Matematyka, fizyka, wybór blachodachówki, fanklub Billie Elish – to wszystko są sprawy materii i dotyczą Ziemi, systemu, matrixa, bo muszą takimi być. No nie może być inaczej. Ale nawet (prawie??) cała nasza duchowość – czakry, prawo przyciągania, ustawienia Hellingera, astrologia, wahadła Zelanda, i tak dalej – cały ogrom nauk ezoterycznych – DOTYCZY TEGO, CO JEST NA ZIEMI, w matrixie, w materii. Dlaczego nawet w alternatywnej metafizyce nie próbujemy sięgnąć poza ziemski matrix, pomimo tego, że często zarzekamy się, że jest inaczej? Tylko udajemy, że sięgamy dalej i głębiej, podczas gdy wciąż śnimy ziemską (materialno-demiurgiczną) fantasmagorię atomów, kwantów, fermionów, pozytonów i strun.
To temat, który jest istną bombą atomową.
Ale wracając do arcygnostyckiej powieści Dicka, która zadaje pytania o realność tego świata i o jego granice… To w jednym z tych światów alternatywnych był rozwiązany być może najważniejszy problem ludzkości i całej natury (planety), o którym już delikatnie wspomniałem przy okazji sytuacji ze stacja benzynową.
Otóż można tam było tworzyć materię z niczego, siłą myśli, a dokładnie siłą modlitwy. Bolączką tego łez padołu jest to, że istoty uwięzione w aktualnej fantasmagorii zaistniałej po upadku poprzedniej, którą nazywano Edenem lub Atlantydą, muszą bardzo ciężko pracować, by zaspokoić apetyt na pokarm i wodę swoich żarłocznych, delikatnych i podatnych na choroby organizmów. Dodatkowo zajmuje to większość czasu, a o ograniczone zasoby trzeba rywalizować. Jest to zorganizowane bardzo głupkowato, bo pochłania to ogromną ilość czasu, energii i siły.
Zastanów się… Co robisz przez większość dnia i życia, istoto ludzka, która uważasz się za istotę boską, wspaniałą? Czy szykujesz się do eviportacji tahionowej na zamieszkałą planetę w galaktyce Andromedy, by uczyć się tam nowych zdolności paranormalnych? Czy tworzysz siłą myśli nowe planety i zarządzasz nimi? Otóż nie. Praktycznie cały czas robisz wszystko, by zdobyć żywność i wodę, odzienie, mieszkanie, partnera, czyli zapewnić sobie biologiczne przeżycie. Robisz więc dokładnie to samo, co zwierzęta, przez ogromną część Twojego życia. Pomyśl, jak małą istotą musi być człowiek, w oczach bytu, który siłą myśli tworzy multi-światy wielokrotnie większe niż cały nasz kosmos.
Czy ten artykuł dał Ci do myślenia na temat natury, normalności, realności i granic świata? Fantasmagorię z Bewatronu można ewentualnie porównać do psychodelicznego doświadczenia absolutnej miłości i jedności z całym istniejącym wszechświatem. Pojawiają się wtedy uzasadnione pytania o realność „ja” kontra „świat”, czy też: „wnętrze” kontra „zewnętrze.” Zapraszam do dyskusji. Wyraź swoją opinię w komentarzu.
Autor: Jarek Kefir
P.S. Jeśli czujesz, że to, co tworzę jako Jarek Kefir, rezonuje z Tobą i otwiera oczy na sprawy, o których inni milczą — teraz możesz dołożyć swoją cegiełkę. Wystarczy symboliczna darowizna, byś stał się częścią tej misji, bo każdy gest wsparcia wzmacnia naszą wspólną siłę przebudzenia i niezależnego myślenia. Czy możesz już dziś zrobić ten mały, ale znaczący krok?
Nr konta bankowego – przelew dla Jarosław Adam, tytułem – darowizna: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
Przelew z zagranicy: Kod Bic / Swift: BIGBPLPWXXX
Kod IBAN: PL84116022020000000619355350
Blik na nr telefonu: 886 489 463
Przez BuyCoffe: [Kliknij tu]
Przez PayPal: [Kliknij tu]



Dodaj odpowiedź do jasnosc Anuluj pisanie odpowiedzi