Czy naczelnym prawem świata jest zwierzęca walka o byt?
DIVIDE ET IMPERA: DZIEL i RZĄDŹ. Czyli maksyma utrzymywania ludzkości na najniższym możliwym poziomie zwierzęcej walki o byt. Nie chodzi w niej tylko o podziały ideologiczne, religijne, dzielnicowe, sportowe i tak dalej. Lecz jej głównym założeniem jest to, by ludzkość była na poziomie walki o zapewnienie jak najbardziej podstawowych potrzeb, jak zwierzęta. Potrzeb, takich jak jedzenie, woda, dach nad głową czy partnerzy.
Niby przeznaczeniem człowieka, wg konstruktora tego systemu (o ile on w ogóle istnieje), jest być czymś więcej niż cała reszta roślin i zwierząt, być koroną stworzenia. Dążenie do pokoju, dobra i prawdy ma stać nas czele rozwoju ludzkości. Jednak to niezbyt dobrze działa. Z punktu widzenia natury jest tylko darwinizm, czyli zwierzęca, brutalna walka o byt i dobór genetyczny, czyli rozmnażanie najsilniejszych i najbardziej bezwzględnych osobników. I te zasady działają najsilniej.

Tworzone przez nas podsystemy i ich elementy składowe dość często powielają te wzorce z natury. Empatia, którą zdobywamy powoli i dopiero po kilkunastu, kilkudziesięciu latach dorastania, ma się tym okrutnym regułom przeciwstawić. Jednak nim dane pokolenie wyrośnie i na bazie swoich doświadczeń tę empatię wykształci, to już będą na świecie dwa nowe pokolenia, powtarzające te same błędy, co to pokolenie starsze.
Problem w tym, że rewolucja technologiczna zachodzi bardzo szybko, zaś ewolucja świadomości od pół-zwierzęcia do ideału człowieka, postępuje stosunkowo wolno. Istota, która dopiero co zeszła z drzew i odchodzi od mentalności dzikiej, choć już pozbawionej włosów małpy, dysponująca bronią nuklearną, jest śmiertelnym zagrożeniem nie tylko dla swojej planety, lecz także dla innych cywilizacji kosmicznych, o ile one istnieją.
Więc możliwe, że prawdą jest hipoteza, że obce cywilizacje utrzymują strefę kwarantanny wokół Ziemi.



Dodaj komentarz