Europejski Armagedon. Nadchodzi czas przymusów, kar i klimatycznego totalitaryzmu
Nadciąga nowy porządek – nie w przenośni, ale bardzo dosłownie. Biurokraci z Brukseli, napędzani ideologią klimatyzmu i globalistycznej inżynierii społecznej, wciskają nam kolejne mechanizmy, które w perspektywie kilku lat zamienią życie zwykłych ludzi w koszmar. Od połowy 2026 roku zacznie się dla Polski i Polaków prawdziwy euroarmagedon – prawdziwa „ciemna epoka Zielonego Ładu”.
2026: Pakt migracyjny – czyli imigranci albo haracz
W połowie 2026 roku wchodzi w życie pakt migracyjny, który oznacza jedno: przyjmuj obcych, albo płać gigantyczne kary. Polska zostanie zmuszona do relokacji tysięcy imigrantów z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu. Jeśli się nie zgodzimy – dostaniemy rachunek opiewający na setki milionów euro rocznie.
To szantaż w białych rękawiczkach. Próba siłowego przekształcenia tożsamości etnicznej i społecznej naszego kraju. Ludzie nie pytani o zgodę, gminy nieprzygotowane, bezpieczeństwo – ignorowane. Na ten moment Komisja Europejska rozważa obowiązkowe „kwoty relokacyjne” oraz „finansowe rekompensaty” – czyli po prostu przymusowy haracz.
Dalsza część artykułu poniżej. Możesz przeczytać też:
–Polska 2035: chcą 15 mln imigrantów!

2027: ETS 2 – czyli płać za każdy kilometr i każdy stopień ciepła
Od 1 stycznia 2027 wchodzi nowy podatek klimatyczny – ETS 2. Co oznacza? Podatek od ogrzewania i paliwa, który z roku na rok będzie coraz wyższy. ETS 2 obejmie transport drogowy i budynki mieszkalne. Przeciętna rodzina może zapłacić nawet 2500–3000 zł więcej rocznie. I to dopiero początek.
Najgorsze jest to, że pieniądze z ETS 2 mają trafiać do specjalnego funduszu klimatycznego, z którego korzystać będą głównie zachodnie koncerny i spekulanci zielonych certyfikatów. My zapłacimy – oni zarobią.
2028–2030: EPBD – czyli klimatyczne remonty za 300.000 złotych
Od 2028 roku wszystkie nowe budynki publiczne muszą być zeroemisyjne, a od 2030 roku – również wszystkie nowo budowane domy prywatne. Ale to nie wszystko. Stare budynki będą musiały przejść tzw. „renowacje energetyczne”, często całkowicie nieopłacalne, ale przymusowe.
Według wstępnych szacunków, remont domu jednorodzinnego zgodnie z normami EPBD może kosztować 150–300 tys. złotych. Dla wielu rodzin oznacza to bankructwo, dla innych – rezygnację z własności i oddanie się w ręce wynajmu korporacyjnego. „Nie będziesz miał niczego – i będziesz szczęśliwy”? Brzmi znajomo?
Dalsza część artykułu poniżej. Możesz przeczytać też:
–Apokalipsa 2030: co szykują nam elity?

Zakaz aut spalinowych: mobilność tylko dla bogatych
Od 2035 roku wejdzie całkowity zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych. Ale już dziś wprowadzane są przepisy i podatki, które mają „wypychać” spaliniaki z rynku. Skutki?
- Ceny aut – w górę o 30–50%
- Dostępność elektryków – tylko dla bogatych
- Mobilność w miastach – tylko dla wybranych
Dla reszty? Hulajnoga, rower albo autobus, który nie przyjedzie.
Rolnictwo pod presją: eurozakazy, euroimport, eurobankructwo
Rolnictwo to kolejna ofiara tej agendy. Polscy rolnicy będą musieli zmierzyć się z: coraz bardziej absurdalnymi unijnymi normami środowiskowymi, importem taniej, niekontrolowanej żywności z Ukrainy i krajów Mercosur, zakazami stosowania nawozów, pestycydów i tradycyjnych metod hodowli.
Efekt? Bankructwa gospodarstw, wzrost cen żywności, pogłębianie uzależnienia od korporacji spożywczych.
OZE jako przymus: drożej, nieefektywnie, nielogicznie
Bruksela wymusza inwestycje w Odnawialne Źródła Energii – nawet tam, gdzie są one kompletnie nieopłacalne. Gminy i firmy muszą pakować miliony w turbiny i panele, które nie działają bez dotacji. Kto płaci? Ty, ja – podatnik i konsument.
Przemysł i małe firmy – dławione regulacjami
Setki nowych unijnych regulacji klimatycznych i środowiskowych to pętla na szyi przedsiębiorców. Firmy albo będą musiały przechodzić kosztowne certyfikacje i transformacje, albo po prostu znikną z rynku. Małe biznesy nie mają na to ani środków, ani zaplecza. Zostaną tylko korporacje.
Zielony Ład to czerwony terror
Nowa unijna rzeczywistość, która zacznie się w 2026 roku, to nie reforma – to rewolucja przeciwko klasie średniej. Każdy przepis, każda dyrektywa, każda opłata to cios wymierzony w zwykłego człowieka. Mamy płacić, milczeć i się dostosować. A wszystko to w imię walki z „kryzysem klimatycznym”, który coraz częściej przypomina religię niż naukę.
Ale jeszcze nie wszystko stracone. Jeśli będziemy bierni – zginiemy. Jeśli jednak się zorganizujemy, nagłośnimy ten dramat, odrzucimy szantaż i powiemy NIE – mamy szansę. Bo przyszłość nie musi należeć do technokratów. Może należeć do ludzi.
Możesz przeczytać też:
P.S. Jeśli cenisz moją pracę, jeśli uważasz, że niezależne media muszą przetrwać nadchodzące burze – rozważ darowiznę:
➡️ NR KONTA: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
➡️ BLIK: 886 489 463
➡️ BUY COFFE: [Kliknij tu]
➡️ PAYPAL: [Kliknij tu]
Dziękuję, że jesteś. Bez Ciebie ten projekt nie miałby sensu.



Dodaj odpowiedź do fan Anuluj pisanie odpowiedzi