Wyścig szczurów, „must have” w życiu i coachowie od wszystkiego
Nauczyciele, rodzice i dorośli mówili nam u progu dorosłości, że powinniśmy się uczyć, robić studia. Że każdy jest kowalem własnego losu, a jak ktoś zarabia „trzy pińcet,” to jest to wina nie systemu, ale tego nieroba z postawą roszczeniową, który nie chciał się coachować i uczyć programowania. Mówili nam, że poprzez edukację, wytrwałość, zdobywanie wiedzy i doświadczenia zawodowego, będziemy w końcu zarabiać dobrze. Że weźmiemy ślub, założymy rodzinę, weźmiemy kredyt na mieszkanie, kredyt na samochód (koniecznie modny SUV!). No i kredyt na egzotyczne wakacje w Tajlandii (must have! Musisz to mieć, przedstawicielu liberalnej klasy średniej!). Do tego kupisz sobie psa (koniecznie Golden Retiever, jak z amerykańskich seriali o american dream!). I Wasze życie będzie niekończącą się sielanką.
Minęły lata, a potem dekady. Mamy teraz po 25, 30, 35 i 40 lat. Co zostało z tych obietnic? Popatrz na swoją wypłatę i po jak szybkim czasie znika. Zostały z tych obietnic zgliszcza. Co zostało z naszych marzeń, pragnień? Najczęściej również zgliszcza, ale na to pytanie odpowiedz sobie sam.

Dwa modele rozwoju osobistego i zawodowego?
Pomyśl:
- Pracujesz 12 lub więcej godzin na dobę. Jesteś zakredytowany i zadłużony po uszy. Hipoteka, kredyt na samochód i tak dalej. Zarabiasz dużo, ale wychodzisz z domu przed godziną 7, a wracasz często około godziny 20 lub później. Tak, jesteś tą liberalną, zeuropeizowaną klasą średnią. Możesz głosować na Trzaskowskiego czy Tuska, uważać się za nie wiadomo kogo, i gardzić „motłochem”, który nie chciał się uczyć i w dodatku ma postawę roszczeniową. A potem, około 24:00 połykasz garść antydepresantów i leków uspokajających, bo gdyby nie one, po prostu byś się rozsypał. Może już zaczynasz się sypać..
- Lub inaczej. Tyrasz te 8 godzin przy maszynach w fabryce, tak jak ja. Zarabiasz mało, ale nie masz kredytów, coraz bardziej oziębłej żony i dzieci, które przestają Cię szanować i nawet poznawać. Bo całe dnie nie ma Cię w domu. Po zrobieniu swojego przez 8 godzin idziesz do domu. Pensja skromniutka, ale masz czas dla siebie, na hobby, dla swojej partnerki, jeśli ją masz, dla przyjaciół i rodziców. Tułasz się od „gówno-pracy” do gówno-pracy. Od jednego mieszkania na wynajmie, do drugiego. Jesteś „współczesnym nomadem,” człowiekiem bez przeszłości i bez przyszłości. Wiesz, że żadnych emerytur nie będzie, bo już brakuje na obecne emerytury. Nawet nie zamierzasz dożyć do starości. Spełniła się poniekąd przepowiednia biblijna, że: „Żywi będą zazdrościć umarłym.”

Nie da się wygrać wyścigu szczurów
W wyścigu szczurów wygrani to banki, korporacje, finansiści, spekulanci giełdowi, miliarderzy itp. Ci, którzy tyrają ponad siły dla systemu, chcąc spełniać jego zachcianki, są przegranymi. Ci, którzy też tyrają, ale mniej, i częściowo wylogowali się z systemu, mając wylane na jego wymagania, są przegranymi w mniejszym stopniu. I to o ironio nawet wtedy, gdy zarabiają mniej od znerwicowanych liberałów z wielkomiejskiej klasy średniej.
Wielu ludzi wiedzie wyjaławiające, sztuczne życie, wokół absurdalnie wielkiej „listy życiowych celów.” Dziś praktycznie nie da się spełnić tego, czego życie i społeczeństwo od nas wymagają. Wcześniej lista życiowych celów („must have!” = „musisz to mieć, by być szczęśliwym!”) zawierała 3, 4, może 5 pozycji. Teraz ta lista ma 40 czy nawet 50 pozycji, i świat dorzuca do niej ciągle nowe i nowe pozycje. A to bujda, bo to tylko zwiększa kontrolę systemu nad społeczeństwem i najważniejszą wartością, jaką człowiek posiada. Czyli nad CZASEM. A gdzie kumuluje się zysk? Oczywiście w rękach „panów” tego społeczeństwa.

Wyścig szczurów zabiera to, co ważne
Wymagania ludzi wobec siebie, np kobiet wobec mężczyzn i odwrotnie, również horrendalnie urosły. Wymarzony facet musi być taki, taki i owaki. Przy czym jest to zestaw cech wzajemnie się wykluczających i nie występujących u jednej osoby. A to rodzi frustrację, poczucie, że z drugim człowiekiem, byle tylko nie ze mną, jest „coś nie tak.” Gdy patrzy się na to z boku, to dochodzi się do niepokojących wniosków. Otóż ludzkość wpierdoliła się w tak bardzo porąbaną kabałę, że nie znoszące sprzeciwu polecenia systemu nazywa „życiem realnym” lub „osiąganiem sukcesu.”
A wtedy umykają rzeczy naprawdę ważne. Np to, że jadąc pociągiem o 14 z pracy możesz podziwiać piękne widoki i uroki słonecznej wiosny, która następuje po miesiącach polskiej zimowej szarugi. że możesz zrzucić zimowe łach i iść posiedzieć z koleżanką nad jeziorkiem przy piwie. Sam miewam z tym problemy, żeby nie było. Ale uniknąłem wielu życiowych pułapek, które mogłyby mnie wręcz wpędzić do grobu. Więc „liberalny, zeuropeizowany człowiek sukcesu” nie ma czasu, by wypić dobrze zaparzonej herbaty we własnym łóżku, pogapić się na rozwijający film z przesłaniem, czy wypić wieczorem piwo. Za to musi płacić, by tę herbatę pić w modnej kawiarni w kubku z modnym logo, po horrendalnie wysokiej cenie.
Coraz więcej ludzi zaczyna to rozumieć. Rozwija się kultura „slow life.” Nawet gdy taki człowiek pracuje w tej korporacji, to wychodzi z zakładu z zegarkiem w ręku, o tej 14:00 czy 15:00, po czym wyłącza telefon służbowy. Nie wnosi on do firmy jakże dla nich cennej „wartości dodanej.” Nawet gdy go z tego korpo wyrzucą, to zatrudni się w mniejszym, ale spokojniejszym biurze, lub ostatecznie w fabryce przy maszynie. Coraz więcej ludzi zaczyna dostrzegać morderczą precyzję tego systemu, jak i to, że ten diabelski kierat przyspiesza coraz bardziej i coraz więcej i więcej nam zabiera, łudząc nas, że jednak coś nam daje.

System osiągnął swój ostateczny kres
Mówili nam o niewidzialnej ręce wolnego rynku. Ale nie powiedzieli nam, kto konkretnie tą ręką steruje, i kto odnosi z tego ogromne korzyści. Wiemy natomiast, kto traci – ogromna większość społeczeństwa. To rabunek i mord w majestacie prawa (ludobójstwo ekonomiczne – EKONOBÓJSTWO). Jeszcze nigdy ludzie nie mieli tylu „fachowców,” „ekspertów,” czy „coachów” od wszystkiego. I jeszcze nigdy nie byli tak pogubieni. Nęci się nas przebudzeniem, oświeceniem, podczas gdy coraz więcej ludzi w to wierzących popada w depresję i różne fizyczne choroby. Mówi się nam o obietnicy raju na Ziemi, podczas gdy świat zaczyna przypominać piekło. Zaś sama planeta, przez skażenie środowiska, chemizację żarcia, wymieranie przyrody i zmiany klimatyczne, powoli przestaje nadawać się do życia.
System osiągnął apogeum wyzysku, ucisku i zakłamania, i teraz staje się karykaturą samego siebie. Jest to faza nazywana przeze mnie „kanibalizmem cywilizacyjnym.” Być może pobyt ludzkości na Ziemi właśnie dobiega końca, choć jestem dobrej myśli.

Jeśli chcesz więcej takich tekstów – wesprzyj moją niezależną działalność darowizną. Działam poza systemem i bez sponsorów – dzięki Tobie mogę publikować prawdę bez cenzury:
-NR KONTA: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
-BLIK: 886 489 463
-BUY COFFE: [Kliknij tu]
-PAYPAL: [Kliknij tu]



Dodaj odpowiedź do logic Anuluj pisanie odpowiedzi