O tych, którzy kochają zwierzęta, a nienawidzą ludzi
Czemu ludzie czasami są bardziej skłonni pomóc zwierzętom, niż ludziom? Skąd bierze się fenomen zwierzolubów nienawidzących ludzkości? Artykuł ten powstał po dyskusji z czytelnikami, jaka wywiązała się na moim profilu na Facebooku. Ten fenomen jest popularny wśród ludzi o lewicowych poglądach, wśród części ezoteryków i szczególnie wśród wegan. Którzy to weganie są szczególnie fanatyczni i aktywni w internecie. Uważają oni, że ludzie robią tylko złe rzeczy i zadają innym ból, a zwierzęta kochają i nienawidzą bezinteresownie i są bezbronne, więc to je trzeba przede wszystkim chronić.
Zaznałem różne cierpienia ze strony zwierząt. Jak i zaznałem też wielu okrucieństw ze strony ludzi. Dzięki temu pojąłem naturę świata. Zło bierze się nie z człowieka, ale właśnie z sił natury, ze świata zwierzęcego. Te prawa natury, nazywane przez gnostyków demiurgiem, a przez chrześcijan szatanem, to: silny przeżywa, najsilniejszy ma większość zasobów (u ludzi nazywa się to kapitalizmem), słaby jest gryziony i kopany, najsłabszy umiera, walka i rywalizacja o ograniczone zasoby, w której wszystkie chwyty, w tym te poniżej pasa, są dozwolone. Z faktu ograniczonych zasobów bierze się pokusa, by odbierać je innym przez przemoc i podstęp. To wszystko jest świat zwierzęcy, a nie ludzki. W człowieku wciąż dużo jest zwierzęcia i właśnie ten element krytykują ludzie ubóstwiający zwierzęta i nienawidzący ludzkości, niesłusznie uważając to za element ludzki. Jednak faktem jest to, że ewolucyjną powinnością rodzaju ludzkiego jest wznieść się ponad pierwotną, zwierzęcą naturę. Uważam, że aby ubóstwiać zwierzęta i nienawidzić przy tym ludzi, potrzebna jest bardzo specyficzna konstrukcja psychiki.
Ale wracając do poprzedniego wątku: zaznałem wielu okrutnych czynów ze strony ludzi wobec mnie. Jednak nie poszedłem w nienawiść do ludzkości. Moja nienawiść, pogarda, gniew i bunt (te uczucia też są niezbędne dla zdrowia psychicznego!) wyraża się wobec politycznych, biznesowych i korporacyjnych psychopatów, wspierających agendę demokratyczno-liberalną, która to agenda doprowadziła społeczeństwa jak i świat do opłakanego stanu. Patrzyłem kiedyś na szkolnej wycieczce na stado małp w ZOO. I właśnie wtedy miałem jedno z pierwszych olśnień na temat natury tego świata. Otóż zwierzęta (w tym przypadku małpy) miały dokładnie te same zachowania wobec słabszych, co ludzie. Ta sama przemoc, to samo zło.
Tylko że u zwierząt gnębienie słabszych osobników w stadzie jest naturalne, żadna inna małpa nie protestowała, gdy samiec alfa podgryzał i przeganiał słabszą małpę. U ludzi takie zachowania są przynajmniej jakoś tam napiętnowane i przynajmniej czasami karane. Nasz gatunek ma to, czego nie miały te małpy z ZOO i nie mają inne zwierzęta. A mianowicie umysł i empatię. Kierując się logiką (nie wolno robić innym krzywdy) i empatią możemy takim zachowaniom zapobiegać i sami ich nie czynić. Zwierzęta nie mogą, ponieważ są zdeterminowane przez pierwotne instynkty. W człowieku też jest dużo tych instynktów, i też wciąż za mało jest empatii. Za to, że jeden człowiek krzywdzi drugiego, odpowiedzialna jest więc część zwierzęca (nie-empatyczna i nieracjonalna).
Podam teraz przykłady barbarzyństwa w świecie natury. Wszelkie zwierzoluby nienawidzące ludzkości twierdzą, że zwierzę nie zabija dla zabawy, tylko po to, by przetrwać. Nie jest to prawdą. U wielu gatunków zwierząt bardzo powszechne są okrutne zachowania, tylko dla samej radości gnębienia innych zwierząt. Domowy kotek, nasz ulubieniec, może wiele minut męczyć myszkę, zanim ją zje. Mógłby zjeść ją od razu po schwytaniu, ale kot często woli ją pomęczyć, w okrutny sposób. Króliki i szczury często zjadają swoje dzieci. Zaś gdy samiec lwa zdobędzie samicę, to zagryza młode, które miała ona z poprzednim samcem. Pamiętam jak latem pojechałem z ukochaną nad jezioro. Szalało na nim ogromne stado mew. Mewy kotłowały się przy tafli jeziora, nurkowały w nim a potem znowu wzlatywały w powietrze.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że podczas gdy my podziwiamy piękno natury i rozkoszujemy się tym momentem, to właśnie w tej chwili dokonuje się holocaust, masowy mord. Przecież te mewy polowały na rybki z jeziora, wyławiały je i zjadały. Mordowały je. Życie pożera życie, by przeżyć. Także te piękne kwiatki, które lubimy podziwiać i fotografować, jak i inne rośliny, musiały wywalczyć sobie miejsce do rośnięcia i nierzadko zablokować możliwość wzrostu innym roślinom. Przykłady takich zachowań można mnożyć i mnożyć. Albo mordujesz i zjadasz (drapieżnik, a u ludzi: kapitalista, polityk, psychopata), albo jesteś mordowany i zjadany (roślinożerca, a u ludzi: wyznawca ideologii lub religii, jakiejkolwiek, leming, sojowy chłopiec, szkolna ofiara itp itd). Taka jest natura tego świata, systemu dystopijnego i odwróconego.

Warto też dodać, że elita wgrywa ludziom wirus mentalny, który polega na przekonaniu, że ludzie są mniej ważni niż przyroda i zwierzęta. Przez to przekonanie tacy ludzie dochodzą do wniosku, że nic już nie warto robić dla tych wstrętnych ludzi, bo oni czynią tylko zło. I wtedy taki zwierzolub sam przemienia się w oprawcę i krzywdzi innych ludzi. To mechanizm ofiary, która przez trudne doświadczenia sama staje się katem. To jest po prostu gra elit polegająca na tworzeniu podziałów i punktów zapalnych, by potem tym zarządzać. Dzięki temu podziałowi nikt nie będzie nikomu pomagał i nie będzie możliwe stworzenie jedności. Mało tego dożo ludzi dojdzie do wniosku, że warto popełnić samobójstwo dla ratunku planety. Znana ekolożka i feministka wyznająca satanizm twierdziła niedawno, że ludzki gatunek należy wręcz unicestwić by ratować Ziemię.
Teraz kreuje się trend na autodestrukcję i nienawiść do siebie i tego, kim się jest. Taka jest agenda liberalnych elit. Nienawiść do płci, szczególnie męskiej (feminizm, gender), nienawiść do rodziny, do rasy (ale tylko białej, bo poza tym to black power!), nienawiść do tradycji, do narodowości (multi kulti, źle pojmowany pacyfizm, globalizm).
Ukoronowaniem tego jest lansowana przez ekologów, wegetarian i wegan jak i przez inne odłamy liberalnej agendy „Deep State” nienawiść do własnego gatunku, do ludzkości. A przecież to są integralne części nas samych. To nasze dziedzictwo, nasza tożsamość. To też nas definiuje. Ten, kto nienawidzi tego kim jest jak i nienawidzi swoich, tak naprawdę wyraża w ten sposób jawną lub ukrytą depresję. Tudzież inną chorobę psychiczną. Takie osoby powinny być izolowane od społeczeństwa by nie zarażały autodestrukcją innych, i poddawane odpowiedniemu leczeniu (bardzo ciężka praca fizyczna, psychoterapia, silne leki psychotropowe, a jak nic nie pomoże, to wypadałoby rozważyć lobotomię). Takie myślenie jest nowotworem, nie może ono być propagowane ani nie może mieć miejsca w debacie publicznej.
Jako ciekawostkę dodam, że wg buddyjskich nauk buddyjskich Seung Sahn dusze wegan i innych ludzi, którzy kochają zwierzęta, ale nienawidzą własnego gatunku, to te dusze zwierzęce czy raczej pół-zwierzęce, które dopiero co wcieliły się w ludzkie ciała. Są to dusze dawnych pomordowanych zwierząt, które osiągnęły tak wysoki poziom, by wcielić się już w ciała ludzkie, ale niedostatecznie wysoki poziom, by tych ludzi kochać. Jest to związane z karmą. Dawniej myśliwy lub rolnik zabijał jedno zwierzę, i potem dostawał np grypy żołądkowej lub dostawał w mordę, i karma się wyrównywała. Teraz, przez przemysłowy chów i masowe mordowanie zwierząt ten proces uległ zaburzeniu. Więc dusze pół-zwierzęce masowo wcielają się w ciała ludzi. Jest to oczywiście tylko hipoteza, teoria, a nie prawda objawiona. I tak ją należy traktować – jako ideologię mistyczną, a nie wykładnię prawdy. Ideologię interesującą, ale tylko ideologię.
I na koniec dodam, że bardzo łatwo jest kochać zwierzęta i nienawidzić ludzi. Zwierzę jest tańsze w utrzymaniu niż np rodzina. Nie żąda ono niczego w zamian, oprócz jedzenia, spacerów, głaskania. Poza tym zwierzę co najwyżej ugryzie, ale nie zrani emocjonalnie. Miłość do zwierząt czy dzieci (zwierzęta i dzieci wg niektórych psychologów są na podobnym poziomie), jest bardzo łatwa. Nie wymaga poświęcenia, ofiarności ani czasami wielu lat psychoterapii. Wielu ludzi jest za słabych i zbyt mało rozwiniętych, by kochać innych ludzi. Jeśli hipoteza Seung Sahn jest prawdziwa choćby po części, to wszystko to się zgadza. Są to dusze, które ledwo wcieliły się w ciała ludzkie i jeszcze tego całego człowieczego interfejsu „nie ogarniają.”
Ja sam kocham zwierzęta, ale nie robię z tego wielkiej sprawy. Boli mnie ich krzywda, w tym ta w rzeźniach, ale nie robię z tego wielkiej sprawy. Nie jem mięsa, ale sery, mleko czy kefir jem, bo nie pracuję w biurze i nie zarabiam miliona monet, by być weganinem. Pracuję jako robotnik. Ale też nie robię z tego wielkiej sprawy, że nie jem mięsa. Przyszło mi to w sumie naturalnie. Mam małego pieska, ona jest kochana. Ma już 13 lat i gaśnie w oczach. Słabnie z każdym miesiącem, co mnie bardzo boli. Wiem, że to już kres życia mojej Pysi. Kilka razy myślałem, że umrze, bo traciła przytomność z powodu typowej dla starszych psów wady serca (niedomykalność zastawek). Mogę tylko dbać o nią, podawać jej lekarstwa na serce, karmić, oszczędzać, czyli np znosić po schodach. Do następnego Bożego Narodzenia już nie dożyła. Nie będę pisał więcej i się rozczulał, trzeba to przyjąć na klatę.
Autor: Jarek Kefir
P.S. Jeśli chcesz więcej takich tekstów – wesprzyj moją niezależną działalność darowizną. Działam poza systemem i bez sponsorów – dzięki Tobie mogę publikować prawdę bez cenzury. Patrz niżej:
NR KONTA: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
BLIK: 886 489 463
BUY COFFE: [Kliknij tu]
PAYPAL: [Kliknij tu]



Dodaj odpowiedź do Viola Anuluj pisanie odpowiedzi