Geoinżynieria i zmiany klimatu: rekordowo anomalny 2025 rok
Rok 2025 zapisze się w pamięci jako czas pogodowego obłędu. Zima, która przychodziła i znikała jak duch, wiosna z mrozem, latem (którego nawiasem mówiąc nie było….) grad wielkości orzechów, jesienią burze. Niebo coraz częściej wygląda jak brudna tablica, po której ktoś przejechał jeszcze bardziej brudną ścierą, nasączoną dodatkowo jakąś podejrzaną chemią. Totalnie zasrane tym syfem z samolotów. I w tym całym chaosie wciąż słyszymy to samo: „to tylko para wodna”, „to tylko naturalne anomalie”, „to foliarska / szurska teoria spiskowa”.
Tylko że problem polega na tym, że w pewnym momencie te „teorie” zaczęły być…. potwierdzane oficjalnie. Tak, dobrze czytasz! Poniżej przedstawię argumenty i FAKTY nie do podważenia!
Ciąg dalszy poniżej. Aby powiększyć grafikę, kliknij na nią:






2025: rok anomalii pogodowo-klimatycznych i geoinżynierii? Nie do końca….
Zacznijmy od końca, bo tam zwykle jest najciekawiej. Gdy w 2025 roku ludzie masowo zaczęli pytać, czemu słońce świeci jak przez ohydną mleczną szybę, dlaczego po deszczu na samochodach zostaje biały, metaliczny nalot, jak po jakiejś chemii, a rośliny chorują w dziwny, nienaturalny sposób, odpowiedź była gotowa: zmiany klimatu, globalne ocieplenie, anomalie zjawiska ekstremalne. A na całą resztę – argument o teoriach spiskowych, pseudonauce i dezinformacj. Ale nikt nie chciał tłumaczyć, dlaczego te zjawiska coraz częściej idą w parze z intensywnym ruchem samolotów i smugami, które nie znikają godzinami, tylko rozlewają się w jednolitą, mleczną mgłę.
Nawiasem mówiąc – przez te zjawiska jednocześnie łatwiej i trudnej było zrobić dobre zdjęcie jak się wybrało w naturę w plener. Łatwiej ze względu na licznie występujące, spektakularne formacje rzadkich typów naturalnych chmur. Trudniej, bo tak samo często pojawiały się te okropne smugi i tarcza słoneczna jak za mgłą, co na zdjęciach wygląda beznadziejnie, bez względu na to, jak bardzo zaklina się rzeczywistość.
Ciąg dalszy poniżej. Polecam też:
Chemtrails i geoinżynieria nie są już tajemnicą, zostały oficjalnie potwierdzone
A przecież to nie jest żadna tajemnica. Najpierw w USA, potem w Wielkiej Brytanii, padły oficjalne deklaracje. Nie jakieś przecieki (tzw. „pszecieg”), nie anonimy z netu tylko wypowiedzi ludzi „z góry” świecznika, z elit. Powiedziano wprost, że prowadzone są programy rozpylania aerozoli w górnych warstwach atmosfery, najczęściej mówi się o stratosferze. Cel? Odbijanie części promieni słonecznych z powrotem w kosmos, schładzanie planety, opóźnianie procesu globalnego ocieplenia. W teorii brzmi to jak ratowanie świata. W praktyce, jak majstrowanie przy czymś, czego do końca nikt nie rozumie, ale każdy z uczonych myśli, że wie lepiej.
Padły nawet konkretne liczby. Megatony substancji rozpylanych nad naszymi głowami, (megatona = 1 milion ton), żeby obniżyć średnią temperaturę na świecie o około 1,0 do 1,5 stopnia. Megatony syfu w powietrzu każdego roku, a gdy dziennikarze zapytali, co dokładnie znajduje się w tych aerozolach, odpowiedź była jeszcze ciekawsza: mieszanki metali, tlenków, różnych dodatków. Nazwy techniczne, a szczególnie chemiczne to trudne słowa, dlatego dużo więcej było słów typu: „bezpieczne”, „kontrolowane”, „niegroźne”.
Chamtrails: „To nie jest szkodliwe dla człowieka i środowiska”
I tu wchodzi klasyka gatunku: „to nie jest szkodliwe dla ludzi, bo cząsteczki są zbyt duże, żeby dostały się do płuc”. Tylko że to zdanie rozsypuje się przy pierwszym kontakcie z rzeczywistością. Niezależne badania, próbki gleby, wody, liści, mchu, osadów po deszczu, wszystko to było analizowane. Wyniki? Metale ciężkie przekroczone nie o kilka procent, ale o kilkaset, a czasem kilka tysięcy procent normy. Aluminium, bar, stront, inne cuda, których nie było tam w takich ilościach jeszcze kilkanaście lat temu. Może to tylko kwestia ogólnego zasyfienia i zasrania całej planety wszelkim możliwym chemicznym i organicznym świństwem. A może nie do końca….
Wystarczy zerwać liść z drzewa po kilku dniach intensywnego „białego nieba”, wystarczy nabrać wody z kałuży po ulewie, która spadła po dniu pełnym smug. To nie są bajki z internetów, to są rzeczy i FAKTY, które można sprawdzić, jeśli tylko ktoś ma odwagę i pieniądze na badania. I dlatego tak wielu ludzi wciąż „nic nie widzi”, bo albo mieszkają w miejscach, gdzie ten proceder jest rzadszy, albo po prostu nie chcą widzieć.
Ciąg dalszy poniżej. Polecam też:
Zmiany klimatu, geoinżynieria i tajemnicze choroby ludzi, zwierząt i roślin
Chcesz zobaczyć, jak wygląda niebo po pełnym programie smugowania i zasrania? Jedź do Wielkiej Brytanii, tam sytuacja od lat jest dramatyczna. Mleczna zasłona, brak naturalnego błękitu, słońce rozmyte na pół nieba, jak za jakimś groteskowo-przerażającym filtrem. Istnieją całe archiwa zdjęć, codzienne relacje ludzi, którzy dokumentują to, co dzieje się nad ich głowami. Wystarczy zajrzeć na strony i profile, które zbierają te materiały dzień po dniu. To nie są pojedyncze przypadki, to jest system, a właściwie to systemowy kolaps klimatu i pogody.
I teraz najważniejsze, o czym mówi się szeptem albo wcale. Rozpylanie aerozoli to nie jest zabawa jednowymiarowa, to nie jest tylko „klimat” i jego zmienność. To narzędzie wielozadaniowe. Można nim wpływać na pogodę i opady, na susze, na powodzie. Można destabilizować rolnictwo, niszczyć plony, wywoływać lokalne kryzysy. Można, teoretycznie, przenosić różne patogeny (nie wiem czy to się dzieje i czy taka droga rozprzestrzeniania zarazy ma w ogóle sens), można wspomagać rozprzestrzenianie chorób. A jeśli ktoś interesuje się neurobiologią i chemią, to wie, że wpływ na układ nerwowy i na psychikę to też nie jest science fiction.
„No ale pszecież* oni oddychają tym samym powietrzem!”
Zawsze pojawia się ten sam kontrargument: „przecież oni oddychają tym samym powietrzem”. Tak, oddychają, ale oni wiedzą, co się dzieje, oni mają dostęp do filtrów, zabezpieczeń, suplementów (specjalnych mieszanek minerałów, witamin itp), procedur. I co najważniejsze, to mają dostęp do leczenia, bo tu kółko się zamyka. Ten proces jest spleciony z przemysłem farmaceutycznym jak wąż Uroboros z własnym ogonem. Choroba to biznes, a przecież pacjent wyleczony to klient stracony. Pacjent przewlekle chory to abonament i finansowy szwedzki stół dla korpo.
Najpierw środowisko jest zatruwane (nie tylko chemtrails, ale choćby przemysł, górnictwo, transport itp), potem organizmy słabną, odporność siada, pojawiają się „tajemnicze” schorzenia, alergie, choroby autoimmunologiczne, problemy neurologiczne. A potem wjeżdżają leki – tylko i wyłącznie na objawy, na lata, oczywiście bez szukania przyczyny, bez zadawania niewygodnych pytań. Biznes kręci się bezlitośnie, hajs się zgadza jak nigdy dotąd, a człowiek ma wierzyć, że to wszystko przypadek. Przypadek? Nie sądzę!
Ciąg dalszy poniżej. Polecam też:
Zmiany klimatu: stadium globalnego upadku systemowego
Rok 2025 tylko dolał benzyny do ognia i dojebał do pieca niczym Hans w Aus…. Anomalie pogodowe, które kiedyś zdarzały się raz na dekadę, lub raz na miesiąć, teraz są normą. Niebo, które wygląda nienaturalnie przez tygodnie, deszcze, po których ziemia zachowuje się dziwnie. To już nie jest temat do śmiania się i rzucania hasłem „foliarze”. To jest temat do bardzo poważnej rozmowy o tym, kto i dlaczego majstruje przy kruchym przecież systemie, od którego zależy całe życie na tej planecie.
Bo jeśli ktoś wciąż uważa, że to wszystko to tylko zbieg okoliczności, to albo nie patrzy w górę, albo nie chce widzieć. A historia pokazuje jedno: gdy „oficjalnie” coś zostaje przyznane, to znaczy, że prawda jest jeszcze grubsza i jeszcze brudniejsza. Bez wątpienia żyjemy w czasach globalnego, systemowego załamania klimatu, i być może w początkach końca życia na Ziemi. Nie jest mi potrzebne do szczęścia, byś wierzył we wszystko co ja napiszę. Wystarczy, że czasami rozejrzysz się wokół siebie i na to, co dzieje się w Twoim otoczeniu i na świecie.
Ciąg dalszy poniżej. Polecam też:
🍀 Ważna informacja dla istnienia niezależnych mediów!
Dziękuję Wam, naprawdę, to dzięki Waszym dotychczasowym wpłatom nie poleciałem na pysk, gdy było już bardzo blisko ściany. Kilka razy dosłownie uratowaliście mi tyłek, w momentach, gdy rachunki i rzeczywistość chciały mnie przycisnąć do ziemi. To nie są puste słowa, to są FAKTY.
Nie proszę jako żebrak. Proszę jako człowiek, który nadal stoi, choć świat coraz mocniej dokręca śrubę tym, którzy nie chcą pisać pod dyktando sponsorów, partii i korporacyjnych filtrów. Każdy tekst to godziny roboty, analiz, łączenia kropek, często bez żadnej gwarancji, że cokolwiek z tego wpadnie. Darowizny raz są, raz nie, a życie nie ma trybu „pauza.” Życie się nie szczypie. Wasze wsparcie to dla mnie tlen i światło, możliwość pisania dalej bez kagańca, bez cenzury, bez strachu, że komuś „na górze” się nie spodoba. To dzięki Wam mogę drążyć tematy, których inni nawet nie chcą dotknąć.
Jeśli moje teksty są dla Was wartością, jeśli pomagają ogarniać ten chaos i bajzel, a zbliżające się święta to czas prezentów, także tych niematerialnych, to pamiętajcie, że niezależne słowo też można obdarować. Każda wpłata to kolejny kawałek światła w świecie, który coraz częściej woli mrok i ciszę. Dzięki, że jesteście, bez Was tego projektu by nie było. Dane do wsparcia:
1️⃣ Przelew tradycyjny:
Nr konta: 84 1160 2202 0000 0006 1935 5350
Dla: Jarosław Kasperski, Tytuł: Darowizna
Dla wpłat z zagranicy:
BIC/SWIFT: BIGBPLPWXXX
IBAN: PL84116022020000000619355350
2️⃣ Blik na nr telefonu: 886 489 463
3️⃣ Przez BuyCoffe: [Kliknij tu]
4️⃣ Przez PayPal (wygodne z zagranicy): [Kliknij tu]



Dodaj komentarz